Co jeśli wszyscy
Cię okłamują? Jak się czujesz? Przez niego chce krzyczeć. To boli ale nie mam siły już walczyć. Przez niego
chciałam umrzeć. Już nie boli tak bardzo. To słowo nie rani
mojego gardła, nie rani moich strun głosowych. Śmierć to takie
banalne słowo. Taki prosty stan duszy. Kiedy się budzę nadal się
boje. Tak naprawdę nie chciałam umrzeć. Chciałam zniknąć na
jakiś czas. Podobno czas goi rany. Po ranach zawsze i tak pozostają
blizny. Jaki więc ma to wszystko sens?
Nie
chce przestać marzyc, oddychać. Może sprzedałam swoją dusze
diabłu ale nie całą siebie. Może to demon, których gdzieś
głęboko we mnie jest. Siedzi w mojej głowie. Teraz zagubił sam
siebie. Bycie mną może oznaczać tylko strach przed
oddychaniem. To wszystko pozwala mi spać. Kiedy się budzę pozwala
mi żyć.
-Dzień dobry- powiedziałam wchodząc
do kuchni. Mama siedziała pijąc kawę i czytając jakąś gazetę.
-Cześć Kochanie- podniosła wzrok na
mnie.
Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam
mleko. Nasypałam sobie płatków i nalałam mleka. Postawiłam miskę
z zawartością mojego śniadania na blat. Podeszłam do szafki i
wyciągnęłam jeszcze łyżkę. Gdy wróciłam na miejsce obok
miski leżały dwie tabletki.
-Proszę weź je- powiedziała mama
patrząc na mnie błagalnie.
Włożyłam pigułki do buzi. Poczułam
gorzki smak. Połknęłam tabletki.
Tak wyglądał każdy poranek. Kilka
prostych czynności, które miały zapewnić, ze nie zrobiłabym
niczego głupiego.
-Musze iść do pracy ale postaram się
wrócić wcześnie.
-Niepotrzebnie. Umówiłam się z
Zaynem.
-Kochanie uważasz, że to nie za
wcześnie?
-Nawet w więzieniu są wizyty. -Mama
wyraźnie się skrzywiła.
-Idziemy do kina.- Skłamałam.
-W takim razie bawcie się dobrze.-
Powiedziała mama i złożyła gazetę.
Wyszła z kuchni a ja zostałam sama z
miska płatków.
Cudowna samotność. Pomyślałam.
Skończyłam śniadanie i poszłam się
ubrać. Wyciągnęłam z szafy czarne spodenki i bluzkę, która
zawsze wydawała mi się śmieszna. Pamiętam, że mama kupiła mi
ja we Francji na jednym z wyjazdów służbowych. Już po kilku
minutach byłam ubrana, pomalowana i ogólnie nadająca się do
spotkań z innymi ludźmi. Przynajmniej z niektórymi.
Zeszłam kolejny raz do salonu.
Przełączałam po kanałach. Jak zwykle nie znalazłam nic dla
siebie.
Wyłączyłam telewizor i położyłam
się na kanapie. Gapiłam się bezmyślnie w sufit. Może próbowałam wymyślić scenariusz dzisiejszego dnia. Jeśli w ogolę się da coś
takiego zrobić. Nie wiedziałam już sama. Zegar wiszący na ścianę
wybijał kolejne godziny. Od kilku miesięcy nie miałam w ogóle
dostępu do świata wirtualnego. Chyba już dawno straciłam takie
życie. Od paru lat było mi wszystko obojętne. Teraz znowu się
takie stało. Może dlatego rodzice przestali kupować nowe
urządzenia do przeglądania internetu. Od zawsze słyszałam o
Twitterze, Facebooku czy innych portalach. Po co było mi to
potrzebne? Brak znajomych jeszcze bardziej przytłaczające moją
psychikę, z którą i tak było już nie najlepiej. Doskonale o tym
wiedziałam. Zegarek zaczął wybijać 4:00. Gwałtownie wstałam co
spowodowała, ze musiałam usiąść. Cały pokój wirował.
Kilka wdechów i wszystko wróciło do
normy. Tym razem świat dookoła wydawał się w miarę normalny.
Założyłam bluzę i schowałam telefon do kieszeni. Wychodząc z
domu ostatni raz spojrzałam czy nic nie zapomniałam. Zamknęłam
drzwi i schowałam klucz. Tym razem wyciągnęłam telefon. Wybrałam
numer Zayna. Usłyszałam tylko „chwilowo poza zasięgiem”
Super pomyślałam. Dobrze wiedziałam
gdzie przesiadywał całymi dniami. W głębi serca modliłam się
żebym nie spotkała Harrego. Jeszcze raz wybrałam numer. To samo.
Dalej szlam przed siebie do znanego mi miejsca. Stanęłam przed
drzwiami zapukałam kilka razy. Odpowiedziała mi cisza. Powtórzyłam
czynność. Nadal nic. Już miałam odchodzić gdy drzwi się
otworzyły.
-Hej Emily. - Otworzył Lou.
-Cześć. Jest Zayn?
-Jeszcze nie ale powinien za chwilę
być. Możesz zaczekać na niego.- Chłopak uśmiechną się i
pokazał mi abym weszła.
-Dzięki- wyminęłam chłopaka i
weszłam do środka. Przez jakąś sekundę przestałam oddychać.
Bóg chyba mnie opuścił już dawno.
Na kanapie siedział nie kto inny jak
chłopak z drobnymi lokami.
Spojrzałam jeszcze raz na Louisa
próbując znaleźć jakieś rozwiązanie.
-Może wrócę jak Zayn przyjdzie?
-Daj spokój przecież Cię nie
zjemy. - Tak jak myślałam chłopak nie miał o niczym pojęcia.
Widziałam jednak to zaciekawione spojrzenie. Tego byłam pewna
wiedział o wszystkim tylko nie o tym, że zrobiłam to wszystko
przez jego najlepszego przyjaciela.
Zastanowiłam się jeszcze raz nad tym
co da mi ucieczka. Właśnie teraz byłam pewna, że potrafiłabym
biec najszybciej w swoim życiu. Lou nadal się na mnie uważnie
patrzył. Usiadłam na drugim końcu kanapy.
-Co z Tobą Harry? Ducha
zobaczyłeś?- Lou lekko się zaśmiał i zepsuł reką idealne
uczesanie Harrego.
-Coś w tym stylu. - Powiedział
chłopak odgarniając włosy z oczu.
-Emily wiem, ze to trochę głupie
pytanie ale dobrze się już czujesz. Jesteś trochę bada.
-Wszystko dobrze- próbowałam się
lekko uśmiechnąć do Louisa ale chyba nie wyszło mi to
przekonywająco.
- To dobrze. Ostatnie czasy Harry
gadał tylko o tym, że musi z Tobą porozmawiać.
-Zamknij się.
-Wow nawet potrafisz mówić. Już
myślałem, ze zapomniałeś jak to się robi.
-Już porozmawialiśmy-
powiedziałam. Prawie nie skłamałam. Wczoraj co prawda usłyszałam
tylko jedno słowo z jego ust ale to wystarczyło.
-Czyli wszystko wróciło do normy
i możemy robić imprezę?- Lou starał się przerwać
przytłaczającą cisze. Prze co byłam mu wdzięczna.
-Ja chyba sobie jeszcze daruje-
powiedziałam i zmieniłam pozycje na taka, która wydawała się
bardziej wygodna.
Odległość dzieląca mnie i Harrego
stawała się przytłaczająca. Sama w to nie wierzyłam ale
potrzebowałam jego głosu. Nie mogłam znieść tej ciszy.
-Harry a co ty myślisz o imprezie?
- Nie mam ochoty.
-Ostatnio na nic nie masz
ochoty. Jesteś gorszy niż kobieta w ciąży. - Mimowolnie się
uśmiechnęłam.
-Daj spokój. Po prostu ostatnio
nie chce żadnych imprez.
-Dobra dobra nie nalegam. A tak w
ogóle to wy ze sobą rozmawiacie?
-Tak, nie słyszysz cały czas-
powiedziałam. Nadal było sztucznie tak, ze gdyby się dało ja
zamieniłabym się pusta lalkę barbie pozbawioną resztek mózgu.
-Ładna dzisiaj pogoda prawda
Harry?- powiedziałam jego imię tak żeby brzmiało jak
najbardziej naturalnie.
-Chyba będzie padać-Odpowiedzial
patrząc uważnie na mnie. Doskonale znał ta grę i chyba
zrozumiał. Ta rozmowa nie była niczym. Pozbawiona wszystkich
uczuć. Próbowałam sobie wyobrazic, ze mówię sama do siebie.
Tylko, ze jego głos był taki prawdziwy.
-Porozmawiajcie o polityce będzie
jeszcze ciekawiej- powiedział Lou tracąc chyba nadzieje, ze uda mu
się z nas więcej wydobyć. Popatrzył na nas jeszcze raz. Pokręcił
głowa i podszedł do niewielkiej szafki szukając coś w niej.
-Powiedz coś- nie mogłam dłużej
słuchać bicia mojego serca.
-Żałuje- powiedział.
-Coś innego do cholery.
-Przepraszam i nie wiem jak mam to
naprawić.
-Naprawia się jakieś rzeczy. Ja
nie jestem rzeczą Styles.
-Ja Cię ko...
-Nie mów tego!- Powiedziałam i
wstałam z kanapy. Chłopak zrobił to samo. Kolejny raz tego dnia
zaczęłam się modlić. Nigdy tego nie robiłam.
Tym razem chyba ktoś mnie usłyszał
ponieważ drzwi otworzyły się a w nich stał Zayn.
-Em- powiedział tylko i mocno mnie
uściskał. - Co tu tutaj robisz?
-Czekała na ciebie. Ale Pan
idealny jak zawsze musiał godzinami układać fryzurę. - Odezwał
się Lou obserwując uważnie nasza trójkę.
-Dzwoniłam ale nie odbierałeś.
-Miałem wyłączony telefon.
Wszystko dobrze?- Zayn spojrzał lekko w stronę Harrego.
-To robi się nudne. Czy ludzie nie
maja konkretnych pytań tylko zawsze pytaja czy wszystko dobrze?-
Powiedziałam wszystko na jednym oddechu.
-Noo chyba. Czekaj co?- Zayn chyba
lekko się pogubił.
-Mieliśmy iść do kina.-
Próbowałam zmienić temat. Miałam nadzieje, że Zayn zrozumie.
Nie chciałam już tam dłużej być. Potrzebowałam więcej
powietrza. Nie chciałam oddychać tym samym tlenem co Harry.
-Aaa tak zapomniałem. - Zrozumiał.
-Nie zabierzecie nas?- Powiedział
udając smutek Lou.
-Innym razem- Odpowiedziałam. Tak
jeszcze niby jak on sobie to wyobrażał. Do kina chyba tylko jeśli
Styles siedziałby w oddzielnej sali i w innym kinie najlepiej na
drugim końcu świata.
-W takim razie bawcie się dobrze
dzieciaczki.
-Dzięki Tato- powiedziałam i
pokazałam chłopakowi język. Czasami zachowywałam się jak
dziecko. Nie potrafiłam jednak tego zmienić. Moja uwagę ostatni
raz przykuł obraz Harrego patrzącego mi prosto w oczy. Jego wzrok
przeszywał każdy element mojego ciała. Wywoływał strach i
szybsze bicie serca. Właśnie teraz znowu przypomniałam sobie o
maratonie, który gotowa byłam przebiec.
-Pogadamy później- Zayn chyba
pierwszy raz tego wieczoru zwrócił się do Harrego, który tylko
skinął głową. Ja nie potrafiłam dłużej przebywać w tym samym
pomieszczeniu co on. Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz.
Zaraz za mną zrobił to Zayn. Staliśmy teraz przed garażem. Mnie
i Harrego dzieliła teraz ściana, która i tak nie dawała mi
poczucia spokoju.
-Proszę nie pytaj czy jest dobrze.
-Doskonale widzę jak jest.
-Jak na razie stabilnie.
-Bardzo. Mały podmuch wiatru i się
przewrócisz. - Powiedział chłopak.
-Złapiesz mnie?
-Zawsze. - Zayn szeroko się
uśmiechną.
Poczułam na swoim karku krople
deszczu. Potem kolejna i kolejną.
-W takim razie mnie złap.-
Powiedziałam i zaczęłam uciekać.
-Zaraz zacznie lać.
-Miałeś mnie złapać. Chyba, ze
Twoja prawie idealna fryzura jest ważniejsza.
-Jak to prawie?
-Teraz nawet myślę, że ledwo
zadowalająca.
-Zaraz pożałujesz. - powiedzial
chłopak i zaczął biec w moja stronę. Nie miałam gdzie uciec.
Poczułam jak ręce chłopaka obejmują mnie w pasie
-Mam cię. Teraz już nie
uciekniesz.
Z małej mżawki stała się ulewa.
Czułam jak po mojej twarzy zaczyna spływać cały tusz.
Mnie i Zayna dzieliło zaledwie
kilkanaście centymetrów.
-Teraz to twoje włosy nie
wyglądają nawet znośnie.
-Zapłacisz mi za zniszczenie
fryzury. - Chłopak przyciągną mnie jeszcze bliżej siebie.
Poczułam ciepło bijące od jego ciała. Nadal szeroko się
uśmiechał. Ja nie byłam mu dłużna. Zayn lekko zagryzł wargę. Doskonale
widziałam gdzie zjeżdżał jego wzrok. Nie wiem czy byłam gotowa.
Chciałam jedna poczuć coś innego.
-Zrób to. - powiedziałam. Nie
musiałam długo czekać. Chłopak zrozumiał. Poczułam miękki
dotyk jego warg.
Moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Po moich
policzkach, czole spływały krople deszczu. Zayn był delikatny.
Wplotłam dłoń w jego mokre włosy lekko je przeczesując.
Przyciągnęłam chłopaka jeszcze bliżej siebie. Odwzajemniłam
miękki pocałunek. Zapomniałam o wszystkim co mnie otaczało. Było
tylko ciepło bijące od jego ciała. Czułam lekki smak mięty i
dymu. Właśnie teraz chciałam żeby ktoś potrzebował mnie tak
samo jak ja potrzebowałam drugiej osoby. Chciałabym żeby ta chwila
trwała wiecznie jednak usłyszeliśmy dźwięk dzwonka. Nie był to
telefon ani mój ani Zayna. Odsunęliśmy się lekko od siebie
patrząc w stronę skąd dochodził dźwięk.
To co zobaczyłam spowodowało, ze
lekko ugięły się pode mną nogi. Nie czułam się jednak winna.
Zobaczyłam Harrego, który patrzy się na nas. Widziałam tylko jego
zaskoczone spojrzenie.
Serce zaczęło znowu bić
nienaturalnie szybko. Poczułam dłoń Zayna, która lekko ściskała
moja.
Miałam wrażenia, ze kilka łez
spłynęło po moim policzku razem z kroplami deszczu.
Byłam taka słaba. Przez chwilę
poczułam smutek i żal. Wszystko zniknęło gdy zobaczyłam w swoich
wspomnieniach Harrego z tamta dziewczyna w samochodzie. Właśnie
teraz to wspomnienie powróciło ze zdwojoną siłą. Chyba właśnie
teraz zadałam kolejny cios. Tym razem psychiczny. Stałam tak
jeszcze chwile z otwarta buzią próbując wydobyć z siebie
jakiekolwiek słowo.
-Odwiozę Cie do domu. - Poczułam jak
Zayn ciągnie mnie kolejny raz w stronę samochodu.
Straciłam resztki świadomości.
Właśnie teraz przypomniałam sobie, ze powinnam wziąć leki.
Pojawiły się dreszcze wywołane przez
deszcz, który przemoczył całe moje ubranie.
Nawet nie wiem kiedy ale Zayn
zaparkował przed moim domem.
-Dasz sobie rade?
-Zayn ja jeszcze nie jestem gotowa.
Nie wiem czy będę. Jesteście przyjaciółmi. Nie mogę.
-Em przestań pieprzyć głupoty. -
Głos Zayna wyrwał mnie z transu, w który kolejny raz popadłam.
-Zacznij myśleć o sobie a nie o
innych. Zacznij szukać własnego szczęścia nie uszczęśliwiać
innych i próbować uratować świat. - Chłopak lekko się
uśmiechną.
-Teraz to ty gadasz od rzeczy.
-Udziela mi się od Ciebie.
-Przepraszam.
-Właśnie przestań przepraszać.
-Nie potrafię.
-Nauczę Cię.
-Tak samo jak nauczyłeś grac?
-W „nie przepraszaniu” jestem
zdecydowanie lepszy. - Od jutra korepetycje a teraz idź się
przebierz.
-Jesteś najlepszy wiesz?
-Wiem.
-Tak i bardzo skromny.-Wysiadłam z
samochodu i kolejny raz obserwowałam jak Zayn odjeżdża. Sama
weszłam do domu. Mamy jeszcze nie było. Wzięłam jedna tabletkę
i poszłam do pokoju się przebrać. Akurat ta niewielka pigułka
była bardzo pomocna. Nie pozwoliła mi długo myśleć. Po prostu
zasnęłam.
~~~~
~~~~