niedziela, 17 listopada 2013

29.Każda bajka kiedyś się kończy.



         Muzyka
  Każda bajka kiedyś się kończy. Księżniczka odnajduje księciem. Żyją długo i szczęśliwie. Nikt nie powiedział, ze są razem. Nikt nigdy nie powiedział, że dzieli ich kilka mil. Siedem rzek i trzy doliny.
Gdzie popełniliśmy błąd? Gdzie należymy? Uciekanie od siebie nigdy nic nie zmieni.
Daj mi trochę miłości. Nigdy nie mięliśmy jej wystarczająco dużo.
Miękki dotyk. Dwa ciała. Pytam czy chcesz odejść. Odpowiadasz tak. Proszę zostań na jeszcze jedną noc. Zostań na jeszcze jeden dzień. Pozostań ze mną. Nie chce być sama. Nie chce tutaj zostać. Bardziej niż śmierci boje się samotności. Boje się zostać sama.
- Harry jesteś pewny, że chcesz to wydać?- Zapytał mój przyjaciel.
- Jeszcze nigdy nie byłem taki pewny.
- Ona Cię znienawidzi. Ludzie nie wiedzą.
- Nie muszą widzieć. Tęsknie za nią.
Jakie to miało znaczenie? Inni wiedzieli tylko to, co ja chciałem żeby wiedzieli to, co wytwórnia chciała. Ona odeszła dawno temu. Pozostały tylko palące duszę i rozrywające serce wspomnienia.
Nie mięliśmy już nic. Ona była sobą. Gdzieś gdzie nie musiała się ukrywać. Tam gdzie nie mogliśmy być razem. 
Każdy kolejny artykuł w gazecie, każde kolejne zdjęcie. Taka mała zbrodnia. To miało być zakończenie tej historii. 
Ostatni raz chciałem powrócić do wspomnień z tamtych dni.  Tak wiele się wydarzyło. Chciałem to zapamiętać na zawsze.
Gdzie jestem? Gdzie jesteś? Ile razy chciałem uciec. Chciałem jechać samochodem przed siebie. Chciałem być wolny.  Jeszcze jeden raz zapalić papierosa na najwyższym budynku w Londynie. Ostatni raz poczuć jej zamach. Dotknąć jej skóry.
Bo tak trudno jest pisać zakończenia. Tak trudno jest myśleć o tym, co będzie. Planować. Zatrącić się we wszystkim. Żadne zakończenie nie jest właściwe. Nie jest odpowiednie. Jakie miałaby mieć ta historia? Jest moja. Chciałbym zapamiętać ja ostatni raz taka jaka była.
Mała zbrodnia. 
Napiszmy ostatni rozdział tej historii razem.
Ostatni raz miałem usłyszeć dźwięk energicznych uderzeń o klawisze klawiatury.
Rozdział 30
Tylko jak zakończyć coś co trwało tak długo w jednym rozdziale. Jak  opisać te wszystkie uczucia.

Nie wiem jak Wy ale ja odchodzę.  Jestem w trakcie pisania najdłuższego zakończenia w historii tego bloga.
Nie mam siły dłużej ciągnąc tego. Nie miała z tego wyjść telenowela ciągnąca sie na milion odcinków. Żałuje, ze nie zakończyłam tego wcześniej.
Nie mam jeszcze konkretnego zakończenia. Nie potrafię wybrać. Mam już pewny zarys jak zakończy się ta historia. Jestem ciekawa jak WY wyobrażacie sobie dalsze losy Hamily.
 

niedziela, 20 października 2013

28. Chyba łączy Was jeszcze więcej niż myślicie.

Rozpadasz się. Spadasz na dno. Głęboko, na dno własnych myśli. Tylko to zostaje. Ty i niedające Ci funkcjonować wspomnienia. Nie mogę analizować wszystkiego. Tylko z pozoru mało ważna chwila. Taka ulotna. Dająca tyle szczęścia i cierpienia. Dotyk powodujący dreszcze. Miękkie usta. Zapach męskich perfum. Szept drugiej osoby. Kolejny raz odpływam gdzieś daleko.
To pieprzone uczucie nie dające Ci spokoju. Jakbym coś straciła. Może odrobinę godności. Ktoś pozbawił mnie tego co należało do mnie. Tak bardzo pokazał mi inna mnie. Ktoś kazał mi być dorosła. Kazał mi nie myśleć. Kazał mi myśleć tylko o sobie. Powiedział „Masz 19 lat i musisz podejmować własne decyzje. Nie możesz myśleć o innych. To Twoje życie. Musisz robić to co chcesz. Ktoś kogo znałam kilka dni rozmawiał ze mną bardziej otwarcie niż przyjaciel. W takim razie czy osobę, która uważałam za przyjaciela nadal nim jest. Czy była kiedykolwiek?
Od kilku tygodni żadna łza nie popłynęła po moim policzku. Nie czuje się bezpiecznie. Czuje, że nie pasuje. Nie pasuje do tego miasta. Nie pasuje do tych ludzi. Gdzie pasuje?
Jednak ta chwila gdy budzisz się i czujesz uścisk osoby, która znasz kilka dni a masz wrażenie, że znasz ja całe życie. Czujesz bicie serca osoby, która nigdy nie miała być Ci bliska. Nigdy nic takiego nie miało się stać. To wszystko miało być skutkiem dużej ilości alkoholu to miało być chwilowe. Bo przecież nie możesz mieć tego co już należy do kogoś. Rozumiesz ale nie potrafisz zaakceptować. Ta chwila zmienia twoją przestrzeń. Twoje życie. Taka chwila. Jedna mała. Mało ważna. Zmienia coś i nie daje Ci normalnie żyć. Może ja po prostu jestem dziwna. Może widziałam za mało. Może czułam za mało. Może nie jestem już sobą.


Serce biło jeszcze mocniej. W drzwiach stała jakaś dziewczyna. Miała ciemne włosy, a może były ciemniejsze tylko dlatego, ze oświetlała ja jedna niewielka żarówka. Miała około 168 cm wzrostu. Była szczupła. Opalona buzia. Opalone ciało. Wyglądała jak modelka. Była jednym słowem idealna. Stałam tam i czułam się coraz dziwniej.
-Melissa co ty tutaj robisz? - Powiedział Harry. Teraz odsunął się ode mnie. Poczułam się dziwnie. Znali się. W mojej głowie zaczęły pojawiać się niechciane myśli. Jak długi? Ok kiedy? Kim byli?
-Harry nawet nie wiesz jak się ciesze, ze tutaj jesteś.- Wymieniali spojrzenia pomiędzy sobą. - Przyjechałam do babci na jakiś czas i pomyślałam, ze może Was tu znajdę. - „was” nie miała na myśli raczej mnie i chłopaka.
- Super Cie widzieć.
-Nie chciałam przeszkadzać- Teraz już popatrzyła na mnie. - Tak w ogóle to my się nie znamy. Jestem Melissa -Dziewczyna podeszła bliżej nas i wyciągnęła rękę w moja stronę.
 -Emily. - powiedziałam lekko ochrypłym głosem i uścisnęłam dłoń.
-Jesteś Emily? Ta Emily? - Powiedziała dziewczyna i szeroko się uśmiechnęła
-Mess. Daj spokój. - Powiedział Harry.
-Dlaczego? Słuchałam o Tobie przez kilka tygodni. - Zrobiłam zdziwiona minę.
-Nie rozumiem.
-Spotykałam się z Harrym przez kilka miesięcy i trochę opowiadał mi o Tobie. Miło mi Cie w końcu poznać.
-Mi nie opowiadał niestety o Tobie.- W końcu z siebie wydusiłam.
-Nie było okazji. - Powiedział sam zainteresowany i osiadł na kanapie.
Popatrzyłyśmy na niego i zrobiłyśmy to samo. Ja usiadłam obok chłopka. Była ciekawa czego jeszcze mi nie powiedział Kim w ogóle była ta dziewczyna. Co ich łączyło. Chciałam wiedzieć tak wiele. Nie wiedziałam nic. Bałam się zapytać.
Nieznajoma usiadła na fotelu naprzeciwko nas. Ja siedziała na jednej kanapie z chłopakiem, który okazał się teraz zagadka. Siedziałam jak najdalej niego.
  Wyglądało to chyba zabawnie. Przecież jeszcze chwile temu czułam smak jego ust. Dotyk jego ciała.
 -Jesteście razem? - zapytała dziewczyna. Chyba była dosyć bezpośrednia. Była inna niż ja.
-To skomplikowane. - Powiedziałam.
-Już się nasłuchałam co jest skomplikowane. Mogłam się spodziewać, ze wy dwoje to raczej normalnie razem być nie potraficie.
-Mess serio skończ.
-Dobra już nic nie mówię.
-Skąd wy się znacie?- Moja ciekawość była silniejsza.
-Poznaliśmy się chyba na tamtych wakacjach kiedy przyjechałam do babci. No i tak wyszło, że spotykaliśmy się przez jakiś czas. Jak na wakacyjne znajomości przystało, ja wyjechałam. Trochę głupio wszyło. - Mogłam się spodziewać, że usłyszę to szybciej od tej dziewczyny niż Stylesa.
-Gadaliśmy z Mess dużo i tak dowiedziała się o Tobie.- Tym razem Hazza wyprzedził moje kolejne pytanie.
-Jasne. Po prostu byłam ciekawa.- Chyba zrobiłam dziwna minę ponieważ Melissa zaśmiała się.
-Emily spokojnie mnie i Harrego już nic nie łączy i raczej nie łączyło.
-Bardzo mnie to uspokaja. Pewnie i tak o tym bym się nie dowiedziała. - Powiedziałam i popatrzyłam wymownie na chłopaka.
Nowo poznana dziewczyna wydawała się bardzo sympatyczna. Była bezpośrednia. Chyba nawet pyskata. Ładna. Pewna siebie. Tylko dlaczego powiedziała, że tak naprawdę nic ich nie łączyło.
-Chyba trochę niezręcznie wyszło. - Powiedziała.
-Nie. Ja się ciesze, ze mogłam Cie poznać. - Starałam się nie wyjść na głupia zazdrosna dziewczynkę.
Mess jak to ją nazywał Harry, uśmiechnęła się. W pomieszczeniu rozległ się dźwięk telefonu Harrego. Chłopak popatrzył na wyświetlacz i na nas.
-Spokojnie odbierz. Przecież się nie pozabijamy.- Powiedziała Melissa i obie zaczęłyśmy się śmiać.
Gdy Harry już wyszedł i usłyszałyśmy jak drzwi uderzają o futrynę w pokoju zrobiło się trochę duszno.
-Fajnie, ze ty i Harry w końcu się spotykacie. Jesteś tutaj na długo?
-Mieszkam tutaj.
-To chyba sporo mnie ominęło.- Melissa lekko się zamyśliła.
-Nie wiem co opowiadał Ci Hazza ale raczej trochę się wydarzyło.
-Wyglądasz na trochę spiętą. Wyluzuj serio.
-Chyba nie za dobrze odnajduje się w takich sytuacja.- Próbowałam się uśmiechnąć, ale chyba nie wyszło mi to.
-Poznałam Harrego na jakiejś imprezie. Trochę się całowaliśmy i takie tam inne. Później powiedział Twoje imię i zaczął mi opowiadać o Tobie. Nic więcej nie zaszło między nami. Czasami tylko się całowaliśmy. Trochę głupio, ze Ci to mówię ale on nie jest w moim typie.
-Trochę mnie to uspokoiło. Nie musiałaś mi tego mówić. Dzięki. 
-Spoko. Po prostu wydajesz się być nie za bardzo pewna siebie. Harry Cie kocha z tego co mi mówił i wątpię żeby się to zmieniło.
-Sytuacja się zmieniła.
-Jestem ciekawa co się działo bo to serio jak jakiś serial z tego co mi mówił. Ja mogę się pochwalić tylko nieudanymi związkami i szalonymi nocami. - Dziewczyna zaczęła się śmiać.
Chwile zastanawiałam się czy mogę to powiedzieć. Nie znałam jej. Nie wiedziałam co pomyśli. Może powie, że to chore. Może jest taka jak reszta społeczeństwa. Nie miałam nigdy przyjaciółki. Nie wiedziałam jak reagują dziewczyny. Była z nimi czasami ale to ograniczało się do kontaktów tylko cielesnych. Nie ważne jak głupio to brzmi.
-Ja i Harry będziemy mieli brata lub siostrę. Super co nie?- Przełamałam się. Spojrzałam tylko na dziewczynę, która patrzyła się na mnie szeroko otwartymi oczyma.
-Jest jeszcze lepiej widzę. - w końcu się odezwała.- Macie przekichane. Wasi rodzice jednak są razem?
-Są. I nie jest zabawnie.
-Moje życie jednak nie jest ciekawe.
-Wolałabym żeby moje tez nie było za ciekawe.
-Harry pewnie udaje głupiego kiedy coś się psuje co nie?
-Jest jak pięciolatek.
-Jak zawsze. Kiedyś jego mama przyłapała nas jak ja byłam bez bluzki on bez spodni w tak trochę dziwnie to zaczął tłumaczyć jakieś dziwne historie. Upss chyba nie powinnam Ci tego mówić.
- Jest okej. To co działo się wcześniej i z iloma dziewczynami był nie robi na mnie wrażenia.
 -Jesteś fajna Em. Ciesze się, ze Harry ma kogoś takiego.
 -Trochę mi teraz głupio. - Powiedziałam.
-Może pójdziemy niedługo na jakaś imprezę?
-Imprezy ze mną nie kończą się za dobrze.
-Daj spokój ze mną kończą się super. Będzie fajnie.
Dalsza część rozmowy przerwał na Harry, który wszedł.
 -Żyjecie.- powiedział jakby to była najmniej oczywista rzecz.
-Myślisz, ze wszystkie dziewczyny chcą się o Ciebie bić? - Popatrzyłam na chłopaka.
-Psujesz moja reputacje Emily.
-Miałeś kiedyś jakąś?- Melissa zaczęła się śmiać.
-Chyba za dobrze się dogadujecie co?
-Myślę, ze ja i Emily zostaniemy dobrymi znajomymi.
-Nie wiem czy mam się bać?- Powiedział chłopak.- Emily chyba powinniśmy już iść bo zdzwoniła moja mama, a i twój ojciec pyta gdzie jesteś.
-Okej. Miło było Cię poznać. - Powiedziałam.
-To ja tez już chyba będę się zbierać bo sama tutaj nie zostanę.
-Właśnie dzwonił jeszcze Zayn i zaraz tutaj będzie.
-Zayn? Ten kolega przystojniejszy od Ciebie. - Zapytała dziewczyna i pokazała Harremu język. Teraz to ona wyglądała jak pięciolatka.
-Tak chyba łączy Was jeszcze więcej niż myślicie.- Doskonale wiedziałam o co chodziło Hazzie.
Ostatni raz uśmiechnęłam się do dziewczyny i wyszliśmy ze starego garażu. 

~~~
Rozdział bardzo krótki ale jest szybciej.  Kolejne będą dłuższe. Próbuje pracować nad czasem i długością wiec stopniowe postępy.
Troche sie na komplikowało przynajmniej raz nie u Hamily. Nie zrobiłam z tajemniczej osoby dramatu życiowego. Nie zniosłabym tego. Wystarczy, ze u mnie jest dziwnie. Tylko dlatego dodałam ten wstep. Przepraszam. Czytać tego nie musicie. Kiedy to napisałam zrobiło mi sie lepiej. Tylko dlatego to tutaj sie znalazło.
Bardzo Was szanuje i jestescie w pewnym stopniu dla mnie bliscy. Nie miałam gdzie tego napisac i dodaje to tutaj. Dziekuej, że jestescie. 
czytasz= komentujesz

niedziela, 6 października 2013

27. Jeśli liczyliście na trójkącik to ja nie jestem gotowy.

Chwila szczęścia. Sekunda radości. Wszystko nagle jakby zgasło. Płomyk nadziei przestał się tlić.
Cisza w głowie. Ta przed burza. Czekam aż przestanie padać.
Chciałabym aby na moim niebie pojawiła się tęcza. Chcę ją zobaczyć.
Czekałam za długo. Gdzieś wysoko pozostały tylko smugi deszczu. Rozmyte niebo.
Cisza pozostała.

   Usiadłem na kanapie, która teraz wcale nie wydawała się wygodna. Czego miałem się spodziewać. Zawsze miałem dobry kontakt z mamą. Była dla mnie bardzo ważna. Teraz patrzyła na mnie z troską jednocześnie niepokojem.
Usiadła obok mnie. Wcześniej nie zwracałem na to dużej uwagi. Jej brzuch był znacznie większy niż te kilka miesięcy temu. Nie pytałem wcześniej. Nie interesowałem się niczym.
Tak naprawę nigdy nie zapytałem o to dziecko. Poczułem się dziwnie. To dziecko miało być moim bratem lub siostrą.
Teraz to wydawało się takie realne. Próbowałem przypomnieć sobie ile jeszcze pozostało. Jak wiele dni, godzin, minut i sekund.
Trzy miesiące. Może dwa. Pustka w głowie.
-Harry, kochanie wiem, że dla ciebie to wszystko jest nowe.- Powiedziała i położyła dłoń na mojej, która teraz leżała na moim kolanie.
-Będę miał brata czy siostrę?- zapytałem.
-Mam za kilka dni badania wtedy wszystko się wyjaśni. Lekarz mówi, ze prawdopodobnie to dziewczynka. - Dziewczynka będę miał siostrę. Będziemy mieli siostrę. Ja i Emily. To takie popieprzone. Teraz to Emily jest jakby moja siostra. Ja ja kocham. Nie kocham jej jak siostry. Pragnę jej miękkich ust. Jej dotyku. Będę miał siostrę. Za ile? Siostrę, która będzie mała. Co jeśli będzie przypominała ja. Emily jest tak podobna do swojego ojca. Co jeśli...
 -Harry dobrze się czujesz?- Zapytała z troska mama. Nie czułem się dobrze, Czułem jakbym miał zaraz zwymiotować.
-Tak jest okej. - Skłamałem.
-Chciałam porozmawiać z Tobą o Emily. Wiem, że teraz jesteś w takim wieku. Jesteście w takim wieku. Nie jesteście już dziećmi. Dojrzewacie.
-Mamo przestać. O czym będziemy rozmawiać i co to ma wspólnego z Emily?
-To co widziałam dzisiaj. Widziałam każdego dnia gdy Emily była w szpitalu. Nie wiem co stało się tamtego dnia i dlaczego. Widzę jak się zachowujecie. Nie mam na to wpływu.
-Przyjaźnimy się to wszystko.
-Harry proszę Cię. Ja też miałam kiedyś 18 lat. Wiem co to zauroczenie. - Strąciłem dłoń mamy. I lekko się odsunąłem.
-Ja nie chce o tym z Tobą rozmawiać. Nic nie ma. Nie będzie. Nie widzisz jak bardzo idealną rodziną jesteśmy?
-Harry proszę. Poznasz jeszcze wiele dziewczyn. - Poznałem już a dużo. Powiedziałem sam do siebie. Nie chciałem dłużej słuchać tych bzdur. Wstałem i wyszedłem z domu. Zostawiłem mamę, która nie była tym faktem zadowolona.
Musiałem pogadać z przyjacielem. Chciałem porozmawiać z kimś kto nie będzie prawił mi morałów. Tylko nie wiem czy wybrałem odpowiednia osobę.
Po kilkunastu minutach stałem przed domem przyjaciela. Zapukałem kilka razy w drzwi i czekałem. Otworzyła mi uśmiechnięta kobieta.
-Dzień dobry Pani Malik jest Zayn? 
-Cześć Harry. Jest wejdź. - Mama Zayna zaprosiła mnie do domu. 
-W pokoju?- zapytałem. 
-Tak tylko jest u... 
-Dziękuje- powiedziałem i pobiegłem schodami na górę. 
Odnalazłem drzwi do pokoju przyjaciela i wszedłem do środka.
-Stary moje życie jest popieprzone- powiedziałem 
-Nie tylko Twoje.- Usłyszałem damski głos. Zamiast Zayna w pokoju na jego łóżku siedziała Emily. 

 -Co ty tutaj robisz? Myślałem, ze wróciłaś z Ojcem do domu. 
-Prawie tylko gdy zaczął mówić o tym jak wazna jest rodzina wysiadłam z samochodu. - Popatrzyłem na Emily, następnie zacząłem rozgląda się po pokoju w poszukiwaniu kolegi. 

-Zayn jest w łazience jeśli jego szukasz. 
-Dlaczego tutaj przyszłaś? 
-O to samo mogłabym zapytać Ciebie. - Zrobiła się niezręczna cisza. Usiadłem na krześle i zacząłem bawić się rzeczami na biurku. Natomiast Emily wzięła jakaś ksiazke leząca na stoliku obok łózka. 
Dlaczego wydawaliśmy się w tamtej chwili tacy sobie obcy.
 -Em jeśli nadal jesteś w ubraniu to mam nadzieję, że zaraz je ściągniesz.- usłyszałem i do pokoju wpadł Zayn, który widząc mnie otworzył szeroko buzię jakby chciał powiedzieć coś jeszcze. 
-Cześć Zayn. - powiedziałem lekko się uśmiechając. 
-Jeśli liczyliście na trójkącik to ja nie jestem gotowy. 
-Oj zamknij się.- Powiedziała Emily i rzuciła w Zayna poduszka. Ten złapał ja przed swoja twarzą i położył się na łóżku. Dziewczyna, która na nim siedziała lekko się odsunęła na brzeg. 
-A teraz dlaczego zawdzięczam wasze odwiedziny? 
-Chciałem pogadać. 
-Ja też. 
-A tak na serio? 
-Wczoraj wydawaliście się bardziej zadowoleni ze swojego towarzystwa. 
-Serio teraz będzie zazdrosny?- powiedziała z wyrzutem Emily. 
-Nie dlaczego miałbym być? Przecież skończyliśmy ta rozmowę Em. Przyjaźnimy się tylko nie wiem czy pamiętasz gdzie byłaś jeszcze kilka tygodni temu. 
-Wystarczy Zayn.- Powiedziałem i spojrzałem na Emily, która teraz patrzyła się na swoje dłonie. 
-Ja już zacząłem się w tym wszystkim gubić. Jesteśmy wszyscy przyjaciółmi tak? Do tego zależy nam na Emily. Jej na Tobie i tak w ogolę jesteście rodzeństwem. Co prawda nie tak dokładnie ale jakoś. Tak i jesteśmy przyjaciółmi. 
-Dobra skończcie to. Jest beznadziejnie okej? Już mam dość gadania o tym jak ważna jest rodzina.- Powiedziała głośno dziewczyna i wstała z łózka. 
-Czyli o to chodzi. Jest problem w tym, ze mieliście jakieś spięcie rodzinne? -Zapytał Zayn. Żadne z nas nie odpowiedziało. 
-Tak myślałem. Dobra jest dziwnie. Ale byłoby jeszcze dziwniej gdybyście się ze sobą przespali. - Kolejna raz w pokoju zapanowała cisza. 
-O kurwa. Zrobiliście to. Zayn teraz podniósł się z pozycji leżącej do siedzącej i patrzył się raz na Emily a raz na mnie. - Było mi strasznie głupio, a na twarzy dziewczyny pojawiły się rumieńce. Żadne z nas nie miało zamiaru zaprzeczyć. - Ja nie wierze, ze w ogóle to zrobiliście. Nie wierze, ze o tym rozmawiamy. 
-Sam zacząłeś.
  Próbowałem jakoś zapanować nad tym co teraz się działo. 
-Mogliście zaprzeczyć. Dobra nie chce nic już więcej wiedzieć. Wiem więcej niż chciałem. 
-Po prostu się stało. Okej? -Emily w końcu się odezwała. 
-Po prostu? Powtórzyłem słowa dziewczyny. Dla ciebie to po prostu się stało? Właśnie w tym jest problem. Wolisz powiedzieć, ze to tak po prostu się stało niż przyznac, ze to była twoja decyzja. 
-Skończyliście już? Ja nie chce wiedzieć.- Zayn próbował wytracić się do rozmowy.- Ale jak kiedy? Przecież wy się albo kłóciliście albo... - Wyglądał jakby próbował sobie coś ułożyć w głowie. - Wczoraj? 
-Na ślubie! - Krzyknęła Emily jakby już dłużej tego nie wytrzymywała. Stanęła jeszcze bliżej okna i je otworzyła. 
-Przespaliście się na ślubie swoich rodziców? - Mój przyjaciel otworzył jeszcze szerzej oczy. 
-Tak i dla Emily to tak po prostu się stało. - Popatrzyłem na blondynkę. 
-Nie musiałoby się stać gdybyś nie był cholernym „jestem najlepszy Styles” - Krzyknęła dziewczyna. 
-To za wiele nawet jak dla mnie. Co chcecie z tym zrobić? 
-Było by łatwiej gdybyś jednak nie była bi.- Powiedziałem. 
-Chyba się przesłyszałam. Czyli dla Ciebie lepiej gdybym umawiała się z dziewczynami? 
-Byłoby prościej.- Emily wybuchła śmiechem. 
-Dobra koniec mam nadzieję, ze nie pożałujesz tych słów. 
-Co zrobisz mi na złość i zaczniesz omawiać się z dziewczynami?- Zapytałem. 
-Może właśnie tak zrobię. 

-Dawno tego nie robiłam a jak mi się znudzi to umówię się z Zaynem jemu to chyba nie przeszkadza? 
-Mnie w to nie mieszajcie.- Zayn w obronnym geście podniósł ręce do góry. 
Chciałem powiedzieć coś jeszcze ale usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
Zayn wstał i je otworzył. Zobaczyliśmy mamę chłopaka. 
-Chciałam tylko wiedzieć czy zostaniecie na obiad. -powiedziała i szeroko się uśmiechnęła. 
-Ja już wychodzę. 
-Ja tez już miałam iść. 
-Skoro tak wszyscy idą to ja tez mogę? - Zapytał Zayn. 
-Nie ty drogi synu zostajesz na obiedzie. 
-Jasne. 
-To my już pójdziemy. Do widzenia Pani.- Pożegnaliśmy się z Mamą Zayna i wyszliśmy. 
Żadne z nas się nie odezwało. Jak zawsze panowała niezręczna cisza. Czułem jakby każdy mój mięsień napiął się powodujac lekki ból.
-Ten dzień był taki dziwny. Byliśmy w tym wszystkim razem. Teraz wiedziałem do dokładnie. Zayn byl lepszym przyjacielem niż mogłem sobie wyobrazić. Za to obok mnie stała dziewczyna, która była najważniejsza. Po prostu stała obok mnie. Nie musiała nic mówić wystarczyło, że było
  -Zniknijmy.- Powiedziałem 
-Chcesz uciec Styles? 
-Pojedzmy gdzieś. Będziemy tylko razem. 
-To nie film Harry. 
-Czasami mam takie wrażenie. - Splotłem nasze palce. Przyjemne dreszcze przeszły po moim ciele. 

Uśmiechnąłem się do dziewczyny, która odwzajemniła gest.
Szliśmy tak ulica aż doszliśmy do naszego małego garażu. Przepościłem Emily w drzwiach i weszliśmy do środka. Jedyne okno przez, które zawsze wchodziły promienie słońca było teraz zasłonięte. Próbowałem znaleźć włącznik światła. Zamiast dwóch żarówek które powinny teraz dawać jasne świtało, świeciła jedna.
-Znajdę jakąś zapasową żarówkę.- Zaproponowałem. 
-Myślę, że nie będzie nam potrzebna.- Powiedziała Emily i podeszła bliżej. Położyła dłoń na mojej klatce piersiowej. Zjeżdżała ręką coraz niżej patrząc mi w oczy. 
-Co robisz?- Zapytałem. 
-Zdejmuje Ci koszulkę. 
-Myślałem, ze zaczynasz umawiać się z dziewczynami. 
-Zmieniłam zdanie. - Powiedziała i kilkoma ruchami moja koszulka wylądowała w kącie pokoju.
Kolejny raz dotknęła palcami mojej skóry. Było to takie przyjemne. Jej delikatny dotyk uzależniał.
Nie wytrzymałem dłużej. Złapałem dłoń Emily i przyciągnąłem ją bliżej siebie. Dziewczyna lekko zamknęła oczy i nachyliła się w moja stronę. Nie musiała nic więcej mówić. Doskonale wiedziałem co muszę zrobić. Była tak blisko. Pocałowałem ją. 

Była teraz tylko moja. Miękkie usta. Chciałem więcej. Pogłębiłem pocałunek. Nie chciałem jej teraz stracić. Chciałem żeby ta chwila była wyjątkowa. Byliśmy tacy idealni. Ta chwila była idealna. Tylko dlaczego wszystko musiał zepsuć nieoczekiwany gość. 

~~
Dziekuje dziękuje dziekuje ♥
Zostałam nominowana w konkursie na bloga miesiąca. Nie wiem jak i dlaczego. Nie rozumiem. Jest kilkadziesiąt lepszych blogów.  Bardzo dziekuje. Jesli mielibyście ochotę zagłosowac na mnie byłoby mi jeszcze bardziej miło. 
Chyba nie przestane dziekować. Mam nadzieję, że dacie znac jak Wam się podobał rozdział. 
czytasz = komentujesz 


 

niedziela, 15 września 2013

26. W tym czasie będę się z Tobą całował.

        Trzymać w ramionach kogoś najważniejszego. Nie tylko osobę. Trzymać w ręka czyjeś życie. Powodować, że druga osoba staje się słaba i jednocześnie silna.
Chciałbym dać jej ukojenie, spokój. Poznań jej duszę. Tak trudno jest kochać. Chciałbym żeby jej głos był światłem które wskaże nam drogę. Tylko ona jest życiem dla mojej duszy. Jest moim celem. Jest moim wszystkim.
Nawet jeśli pociągniesz mnie na samo dno. Złamiesz mi serce ja zostanę. Jesteś wszystkim czego pragnę. Czego teraz potrzebuje. Ciepłego dotyku Twojej skóry. Bicia serca. Chce słyszeć, ze ciągle bije. Nie pozwolę mu przestać. Chce żebyś była początkiem i końcem. Chce skończyć to z Tobą.
Chce walczyć z przeznaczeniem. Nawet jeśli za późno na przeprosiny. Chce po prostu być.
        Trzymałem ja w moich ramionach. Była tak delikatna. Była moja. W tych kilku minutach była tylko moja.
Czułem jak jej ciało zaczyna lekko drżeć.
-Chyba wystarczy. - powiedziałem i podpłynąłem z dziewczyną do brzegu basenu.
-Zimno mi.- Powiedziała Emily. Jej usta były lekko sine.
-Nie wiem czy Louis uwierzy jeśli powiemy mu, ze przez przypadek wpadliśmy do basenu.
-Jakoś mi na tym nie zależy. - powiedziała dziewczyna.
Wyszliśmy z basenu. Duże krople wody spływały po naszych ciałach
-Chodź znajdziemy Lou. - powiedziałem i ruszyłem w głąb domu gdzie właśnie w tej chwili odbywała się impreza.
Szliśmy zostawiając za sobą mokre ślady. Emily zgrzytała zębami z zimna.
-To Twoja wina...-- Bałem się tego co usłyszę. Myślałem, ze kolejny raz mnie odtrąci.- Przez Ciebie będę chora. - dokończyła Emily. - Ja poczułem ulgę słysząc te słowa.
- Trudno. Nie pójdziesz do szkoły
-Ja nie chce iść do tej szkoły. - A kto chce pomyślałem.
-Ja też o tym nie marze.
-Ja mowie serio Harry. Chyba chce zmienić szkole. - Zatrzymałem się i popatrzyłem na dziewczynę stojąca kilka kroków przede mną.
-Na jaką?
-Na inna.
-Dlaczego?
-Bo nie dam rady tam chodzić. Ty tam chodzisz to wystarczający powód. Nie chce żeby inni patrzyli na mnie z litością albo jak na wariatkę.
-Długo nad tym myślałaś?- powiedziałem ironicznie.
-Na poważnie dopiero wtedy gdy wrzuciłeś mnie do basenu.
-Dlaczego do cholery uciekasz? - Podniosłem głos co nie było dobrym rozwiązaniem.
-Przestań! Wiesz dlaczego to robię. Gdyby nie ty to nigdy nie...
-No co, Emily? Gdyby nie ja? Zawsze mnie obwiniasz! Pomyślałaś o tym, ze może mad dosyć za tobą biegać? Męczy mnie to, ze jesteś tak bardzo pokrzywdzona.
-Słucham?
-To co słyszałaś. Nie jesteś jedyna. Biedna skrzywdzona Emily. -Zabolało. Chyba nie tylko Emily ale i mnie.
-Jeśli nasze relacje maja ograniczać się do wiecznych kłótni to wybiorę szkole na jakimś lodowcu.
-Zawsze to jakieś relacje. Rozmawiamy, a to już postęp -Emocje jakby opadły. Przynajmniej na chwile. Poczułem ulgę.
-Nadal jest mi zimno.- Powiedziała Emily.
-To chodź.
Doszliśmy do salonu gdzie impreza z kilku znajomych stała się impreza na całe osiedle.
-Zaczekasz? Znajdę Lou. - Powiedziałem i zacząłem szukać wzrokiem przyjaciela.
- Jasne. - powiedziała.
-Chrzanić to. Jedziemy stąd?- Zapytałem.
-Tylko ciekawe jak?
-Samochodem.
-Szkoda, że nikt nie jest trzeźwy.
-Ja jestem. Nie piłem.
-Serio? - Emily zrobiła zdziwioną minę.
-Nie patrz tak na mnie.
Emily nic nie powiedziała tylko zaczęła przepychać się przez tłum. Ludzie nawet nie zwracali uwagi na to jak wyglądamy. Sami nie wyglądali lepiej.
Wyszliśmy na zewnątrz. Zimny wiatr powodował dreszcze.
-Gdzie masz ten samochód zamarznę. - powiedziała Emily pocierając rekami ramiona.
-Przyzwyczajaj się do tego lodowca.
-Wiesz co. Rozmyśliłam się. Nigdzie nie jadę.- Powiedziała Emily i poszła w kierunku podjazdu gdzie były zaparkowane samochody.
-Chcesz iść do domu?
-Tak! - krzyknęła nawet się nie odwracając.
Pokręciłem głową. Niedowierzaniem jak można być tak upartym. Jeszcze raz spojrzałem na oddalająca się Emily i na tłum ludzi przed domem. Dostrzegłem Zayna, który stoi z jakąś dziewczyna i pali papierosa. Kolejny raz spojrzałem w stronę Emily. Nie było jej. Kilka szybkich kroków i znalazłem dziewczynę oparta o samochód.
-Znalazłaś.
-Co?
-Samochód. Wsiadasz? Otworzyłem drzwi od strony pasażera.
-Oj zamknij się.
Dziewczyna wsiadła do samochodu. Zamknąłem za nią drzwi i zrobiłem to samo. Nie patrzyła na mnie. Kolejny raz zgrywała obrażona księżniczkę. Patrzyła w przestrzeń za oknem. Nie było późno ale na zewnątrz było już ciemno. Świeciło kilka latarni.
Jej szczęka lekko drżała. Chciałem włączyć ogrzewanie jednak w tej samej chwili Emily chciała włączyć radio. Dotyk jej zimnej dłoni sprawił, ze pomiędzy nami przeszła niewidoczna iskra.
Dziewczyna szybko zabrała dłoń.
-Przepraszam. - powiedziała.
-Ludzie maja głupi zwyczaj przepraszania za wszystko.
-Jeśli uważasz, ze przepraszanie jest głupie.- Powiedziała dziewczyna nadal wpatrując się okno.
-Nie o to miałem na myśli Emily.
-Nigdy nie masz tego na myśli.
-Chcesz jechać obrażona przez następne trzydzieści minut?- Zapytałem.
-Taki mam zamiar.
-Może wyjaśnimy sobie wszystko co?
-Ile razy mamy sobie wszystko wyjaśniać Harry? Ja już nie mam na to siły.- Emily na mnie spojrzała.
-To czego ty chcesz co? Ja tez już nie mam siły się w to bawić. Cały czas jest źle. Próbujemy być razem jest źle. Próbujemy się ignorować jest jeszcze gorzej.
-Co to za różnica. - Powiedziała.
-Tobie na czymś kiedyś zależało?
- A ty jesteś moim pieprzonym psychologiem?
-Tak jestem przez najbliższe 20 minut.
 -A co się stało z tymi 10 minutami?
-W tym czasie będę się z Tobą całował.
-Słucham?- Emily popatrzyła na mnie wzrokiem pełnym niedowierzania. Przy tym lekko się uśmiechnęła. Na jej bladych policzkach pojawiły się drobne rumieńce.
-Brawo jakaś reakcja. Zawstydziłem Cię to nowość.
-Lepiej uważaj na drogę.
-Emily słyszysz?
-Co?
-Rozmawiamy. - Powiedziała i szeroko się uśmiechnąłem. Dziewczyna przewróciła oczami.
-Bardzo ciekawe mamy tematy.
-Podoba Ci się Zayn?
-Słucham?- Zapytała dziewczyna.
-Czy podoba Ci się Zayn? Po prostu odpowiedz. Nie pytam czy go kochasz.
-Podoba. Pasuje Ci ta odpowiedz?- Nawet nie wiesz jak bardzo nie. Pomyślałem.
-Podoba Ci się Louis?
-To jest jakaś nowa gra? Głupia.
-Pytam.
-Może ja tez mam jakieś pytania. - Powiedziała dziewczyna.
-Okej pytanie za odpowiedz. - Takie zasady mi pasowały.
-Dlaczego Caroline? - Tego pytania się nie spodziewałem. Popatrzyłem katem oka na Emily, która wyglądała na bardzo zrelaksowaną.
- Jakiej odpowiedzi oczekujesz?
-Szczerej. Boże Harry pytam się tylko dlatego, ze zapytałeś o Zayna.
-Była dobra w łóżku tylko tyle. - Popatrzyłem na Emily, której ta odpowiedz najwyraźniej najmniej dotknęła. Byłem ciekawy na jak wiele mogę sobie pozwolić w dalszych pytaniach. Teraz moja kolej. Balem się teraz tylko odpowiedzi.
-Przespałaś się z Zaynem?
-Nie. - Szybka odpowiedź.
-Zapytałabym się z iloma dziewczynami spałeś ale myślę, ze nie jest to mała liczba.
-To głupie. Rozmawiamy o seksie jakby nie było innych tematów. - Dowiedziałem się wszystkiego czego chciałem.
Czułem ulgę jak również czułem się winny. Myślałem, że Zayn tak po prostu wykorzysta to wszystko. Okazał się być lepszym przyjacielem niż ja. Jeśli w ogóle można było nazwać to coś pomiędzy nami przyjaźnią. Zawsze było dziwnie. Czasami za bardzo. Tylko przez te wszystkie cholerne lata byliśmy razem. Nawet jeśli nie jako para. Byliśmy. Ja i Emily. Wszystko się spieprzyło. Czas tego nie naprawi. My tez nie.
- Opowiedziałbym jakiś żart ale to Louis jest mistrzem. - powiedziałem przerywając cisze.
-Dobraliście się co?
-Kto?
-Wy wszyscy. -powiedziała Emily.
-Są jak bracia. Zawsze mogę na nich liczyć i czasami potrafią postawić mnie do poziomu.
-To ładne.
-Co?- zapytałem.
-To jak o nich mówisz.
-Jesteś taka... taka.. - Próbowałem znaleźć odpowiednie słowo w swojej głowie.
-Jaka? Żałosna?
-Nie! Dalej płaczesz na filmach?
-Tonę we łzach. - Powiedziała ironicznie Emily.
-Serio się pytam.
- Ryczę, to się nie zmieniło
-A co się zmieniło? - Emily wyglądała jakby nad czymś myślała.
-Zmieniło się to, że spotykam się z chłopakiem. -Otworzyłem szerzej oczy i popatrzyłem na dziewczynę.
-Tylko się nie popłacz- powiedziała i wrednie się do mnie uśmiechnęła.
-Widzisz te łzy?- Zapytałem i odnalazłem dłoń Emily na jej kolanie. Mocniej ja uścisnąłem. Próbowałem się skupić na dalszym prowadzeniu samochodu. Emily wzięła pewniej moja dłoń i splotła nasz palce. Dalsza drogę spędziliśmy bez rozmów. Radio cicho grało jakieś przeboje. Emily zamknęła oczy. Zasnęła. Nie chciałem jej budzić. Zaparkowałem na podjeździe pod moim domem. Wysiadłem z samochodu. Otworzyłem drzwi od strony pasażera i delikatnie wyciągnąłem Emily. Była taka drobna. Była moja. Cała w moich ramionach.Udało mi się wyciągnąć kluczyki z kieszeni. Otworzyłem drzwi co wcale nie było tak łatwe.
Poczułem jak Emily lekko zaczyna się kręcić. Przebudzała się.
 -Co się dzieje?- powiedziała otwierając lekko oczy.
-Jesteśmy w domu.
-Gdzie? - Dziewczyna zareagowała jakby wylano na nią kubeł zimnej wody.
-Spokojnie. Naszych to znaczy mojej mamy i twojego ojca nie ma.
-Bardzo mnie to uspokoiło. Co ty robisz?
-Chciałem Cie zanieść do pokoju.
-Umiem chodzić.
-Jeszcze jakąś minute temu śliniłaś się w moja bluzkę.
-Nie prawda. - Powiedziała dotykając dłonią swoich ust.
-Żartuje.- Wyszliśmy po schodach. Nadal miałem w ramionach Emily, która nie miała nic przeciwko temu, że ją niosłem.
Kilka szybkich kroków i byliśmy w pokoju. Położyłem Emily na łóżku w moim pokoju.
-Dziękuje ale mogłam sama iść.
-Mogłaś mi to powiedzieć na dole.- Dziewczyna szeroko się uśmiechnęła.
Wyciągnąłem z szafki koszulkę.
-Trzymaj. Wiesz gdzie jest łazienka.
-Dzięki. Wzięłam ode mnie koszulkę i wyszła z pokoju.
- Usiadłem na łóżku. Teraz wydawało się jakby bardziej wygodne niż dotychczas. Sięgnąłem do kieszeni po telefon. Tam go nie było. Poczułem lekki strach. Później przypomniałem sobie, że został w samochodzie. Wyszedłem z domu i zabrałem zagubiony przedmiot. Wróciłem do mojego pokoju. Emily jeszcze nie było. Słyszałem szum wody.
Kolejny raz usiadłem na łóżku. Włączyłem telefon i na ekranie pokazało się kilka wiadomości
„Gdzie jesteście?” Louis 
Kolejna od Zayna.
„Jeśli ją skrzywdzisz to Cie zabije” Zayn
Czyli jednak widział, ze odjeżdżamy. Pomyślałem. Wiedziałem, ze groźba Zayna może okazać bardzo realna. Zależało mu na Emily. Był jednak cały czas moim przyjacielem. Widział, że odjeżdżamy ale nie zatrzymał nas. Z rozmyśleń wyrwała mnie Emily. Stała z mokrymi włosami i w mojej koszulce, która ledwo zakrywała jej tyłek.
-Nie gap się tak.- Powiedziała i położyła się na moim łóżku. Nakryła się kołdrą prawie pod sama brodę. Nie chciałem więcej nic komentować. W głowie nadal miałem słowa Zayna. Pomimo tego, że moje ciało reagowało na każdy ruch Emily. Zrobiło mi się gorąco. To był dobry czas by się wycofać. -Dobranoc. - Powiedziałem i chciałem wyjść.
-Harry?
-Tak.
-Zostań. - powiedziała popatrzyła mi w oczy. Tak jakby jej spojrzenie mnie przyciągało. Moje ubranie nadal było lekko wilgotne. To było jednak silniejsze. Położyłem się obok Emily.
-Dobranoc. -Powiedziała i zamknęła oczy. Ostatnie spojrzenie na jej prześliczne usta. Zamknąłem oczy i odpłynąłem.     
    Obudziły mnie ciepłe promienie słońca. Otworzyłem oczy. Jednak nie zobaczyłem spiącej obok mnie dziewczyny. Gwałtownie wstałem co spowodowało lekkie zawroty głowy. Ostatni raz widziałem ja śpiącą obok siebie. Zszedłem na dół do kuchni.
Emily stała przy blacie kuchennym. Miała na sobie moja koszulkę i swoje czarne rurki. Podszedłem do niej i delikatnie położyłem dłonie na jej biodrach. Lekko podskoczyła co spowodowało u mnie wybuch śmiechu.
-Zwariowałeś?- Krzyknęła.
-Co robisz?
-Śniadanie.
-Jesz na śniadanie truskawki z bita śmietaną?
-Tylko to masz w lodówce. - Powiedziała Emily z wyrzutem. - Skończyłeś?
-Dopiero zacząłem i przyciągnąłem dziewczynę jeszcze bliżej siebie.
 -Harry. Proszę zostaw mnie.
-A jak nie to co? - Emily gwałtownie się do mnie odwróciła i poczułem coś miękkiego i klejacego na moim policzku.
-To właśnie to.- Powiedziała i zaczęła się śmiać.
-Tak chcesz się bawić?- Zebrałem ręką to co miałam na policzku i wyciągnąłem przed siebie.
 -Proszę nie.- Emily zaczęła cofać się. Miała jednak na swojej drodze przeszkodę w postaci szafki.
-Nie uciekniesz. Powiedziałem i dotknąłem jej policzka pozostawiając biały ślad.
 -Fuj.- Blondynka przejechała palcem po policzku i go oblizała. - Chociaz nawet to słodkie.
-Daj spróbować. -Powiedziałem i podszedlem do Emily.
-Masz swoje.- Dzieliły nas centymetry.
-Może zrobimy wymianę?
-Lubisz układy co?
-Nawet nie wiesz jak bardzo. - Chciałem poczuć jej miękkie usta. Poczuć słodki smak jej ust.
Nagle usłyszeliśmy otwieranie drzwi. Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Nie zwiastowało to nic dobrego. Kląłem w myślach. Dlaczego akurat teraz.
W wejściu do kuchni stanęli nasi rodzice. Patrzyli na nas szeroko otwartymi oczyma.
-Hej. -Powiedziałem przerywając niezręczna sytuacje.
-Emily kochanie co tutaj robisz? - Powiedział ojciec Emily. Popatrzyłem na Emily, która wyglądała jakby zapomniała jak się mówi.
-Spała tutaj wróciliśmy późno z imprezy. - Powiedziałem za nią. Mężczyzna tylko lekko mnie skarcił wzrokiem.
-Właśnie tak – dopiero teraz Emily oprzytomniała.
-Co wam się stało?- zapytała mama.
-Mieliśmy mały problem z bita śmietaną. - odpowiedziała Emily.
-Rozumiem.
-Emilu wytrzyj się. Zawiozę Cie do domu. - Powiedział stanowczo ojciec dziewczyny i wyszedł z domu.Emily tylko szybko się pożegnała i zrobiła to samo. Zostałem sam z mama, która patrzyła na mnie w dziwny sposób.
-Harry chyba musimy porozmawiać. Powiedziała i wskazała mi kanapę w salonie

~~
Rozdział jest.
Przepraszam ja nie wiem nie umiem się zebrać w sobie i napisać czegoś od tak. 
Jestem beznadziejna w pisaniu czegoś w terminie.
Teraz czeka mnie wiele zmian. Nowa szkoła. Wyprowadzka. Pożegnanie z przyjaciółmi. Będzie się działo.
Wyprzedzam pytania.
Emily nie wybaczyła. Pamięta o tym co było. Nie jest łatwo zostawić wszystko za sobą.  Nie jest tez łatwo być w tym wszystkim. Każdego dnia obwiniać się i zastanawiać.
Przeżyłam coś takiego i wiem, ze jest cholernie trudno. Tym, że zachowywałam się jak pokrzywdzona gówniara popsułam sobie ostatni rok przyjaźni. Dobra tyle z moich życiowych przemyśleń.
Nawet nie wiecie jak się ciesze, ze jesteście. Czasami najdrobniejszy komentarz sprawia, ze uśmiecham się cały dzień.  Uwielbiam Was wszystkich i dziękuje z całego serca. Jesli macie jakieś pytania wiecie gdzie mnie znaleźć ask :)
 mnie naprawdę cieszy każdy komentarz

CZYTASZ=KOMENTUJESZ



wtorek, 20 sierpnia 2013

25. Zawsze to jakieś gorące uczucie.

        Potrzebuje wiary. Wszystko czego potrzebuje to odrobinę wiary. Chciałabym wiedzieć, że będzie lepiej. Gdy otworzę oczy chce czuć, że jestem tutaj gdzie powinnam. Jestem zmęczona czekaniem na koniec wszystkich tych dni. Wiara jest wszystkim czego potrzebuje.
Czasami wydaje mi się, ze to wszystko jest tyłka grą. Jestem pionkiem w jakiejś wojnie światów. To takie nierealne. Ale przecież życia tez nie da się wytłumaczyć. Żyjemy. To największa zagadka.
Oddychamy czymś czego nie widzimy. Wierzymy, ze coś tam jest ale tak naprawę tego nie wiemy.
Ja potrzebuje nowego kierunku. Ponieważ zaczynam gubić drogę. Tą do prawdy, do zrozumienia. Do bezwarunkowego szczęścia. Zgubiłam już już tak wiele razy we własnych myślach. Chciałabym tak wiele zrozumieć. Tylko dlaczego ogranicza mnie coś czego nie ma. Straciłam wiarę i teraz tak bardzo jej potrzebuję.
Zamykam oczy i widzę ciemność. Co jeśli to moja dusza, pozbawiona nadziei. Kiedyś chciałam dla Ciebie umrzeć teraz chce umrzeć przez Ciebie.
Ciągle czułam dotyk jego skóry. Czułam zapach mocnych perfum. Przegryzałam wargę chcąc sama siebie ukarać. Chciałam ukarać siebie sama za to co czuje. Było coś jeszcze co było silniejsze. Nie mogłam przegrać. To było coś więcej niż zwykły zakład, którego tak naprawdę nie było. To było w mojej głowie. Bariera, która nie chciała opaść. Mogłam przegrać wszystko co miałam ale musiałam wygrać coś co było teraz dla mnie najważniejsze. Chciałam wygrać sama siebie. Poczuć, ze znów jestem sobą. Chciałam decydować tylko o sobie.
Siedziałam w kuchni. Wzięłam dwie jasne tabletki. Nie tak chciałam żyć. Chciałam żeby ktoś mnie uderzył.
Dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam z krzesła, które i wydawało się bardzo wygodne.
-Em impreza!- Przed moimi drzwiami stal Zayn. Szeroko się uśmiechając. Chwilowo straciłam kontakt z otaczającym mnie światem.
 -Nie spij- powiedział Zayn dając mi buziaka w policzek i przepychając się do środka mojego domu.
-Trochę mnie zaskoczyłeś.- Powiedziałam wracając z nieznanych mi przestrzeni mojej psychiki.
-Jeszcze nie raz to zrobię.
Zayn siadł na kanapie w salonie zabierając pilot ze stolika. Uważnie mu się przyglądam. Śledziłam każdy jego ruch. Czul się bardziej swobodnie niż ja we własnym domu. Usiadłam na fotelu.
- Jaka impreza?
-Louis ma wolny dom i z okazji tego, ze za kilka dni znowu będziemy w szkole robi imprezę.
Szkoła. Cholera zapomniałam.
-Chyba podziękuje.
-Em daj spokój. Będzie fajnie. Lou ma duży dom, basen i w ogolę będzie fajnie.
-Teraz to martwię się tylko tym basenem.- lekko się skrzywiam.
-Zayn? - Albo teraz albo nigdy.
-Tak?- Chłopak skakał po kanałach.
-Znienawidzisz mnie za to co teraz powiem. - Wyłączył telewizor i popatrzył na mnie.
-Co się dzieje?
-Ja nie chce tego teraz robić. Nie chce żebyś marnował sobie życie z mojego powodu.
-O czym ty gadasz?
-Naprawdę bardzo Cię lubię. - Brakowało mi słów. Krew szumiała mi w uszach a serce prawie wyskakiwało z klatki piersiowej. - Jeśli ty czujesz coś czego ja nigdy nie poczuję.
-Czekaj co?
-Zayn ja po prostu bardzo Cie lubię jako przyjaciela ale nie potrafię Cię pokochać. - Powiedziałam to. Czekałam na reakcje chłopaka. Zrobiło mi się strasznie głupio.
-Em ty głuptasie. Ja nie każe Ci się ze mną żenić. Jesteśmy przyjaciółmi. - Lekko się uśmiechnęłam.
-Chodź do mnie. -Powiedział chłopak. Zrobiłam to. Po sekundzie siedziałam już na kolanach Zayna. - Teraz uważnie mnie posłuchaj. Mam nadzieje, ze pokochasz kogoś bardzo bardzo mocno. Będziesz szczęśliwa. Naprawdę tego chce ale proszę nie zabraniaj mi zrobić tego od czasu do czasu. Poczułam miękkie usta chłopaka na swoich. Oddałam pocałunek. Nawet jeśli to miałoby być pożegnanie.
-Jesteś najlepszy.
-Wiem. - Zayn szeroko się uśmiechną. - Teraz zabieraj swój śliczny tyłek i idź się ubierać. Idziemy na imprezę.
- Dziękuje. - Pocałowałam chłopaka w policzek i pobiegłam do pokoju.
Wyciągnęłam jakieś ciuchy z szafy. Nie to jednak teraz było ważne. Czułam coś co przypomniało wdzięczność. Czułam się przez chwile dobrze sama z sobą. Nie czułam do siebie odrazy. Chciałam żeby ta chwila trwała jeszcze sekundę. Chciałam zapamiętać to uczucie zanim wszystko zniszczę. Zanim zapomnę.
Zeszłam do salonu gdzie czekał na mnie Zayn.
-Szybka jesteś. - Powiedział chłopak.
-Idziemy?
-Proszę bardzo. -Zayn wstał i gestem ręki zaprosił do wyjścia.
Jechaliśmy rozmawiając o jakiś głupotach.
- Daleko jeszcze?
-Jakieś 40 minut. Lou mieszka trochę za miastem. Mam pytanie.
-Tak?
-Zawsze byłem ciekawy jak to jest, że całujesz się też z dziewczynami. Zawstydzasz mnie czasami.
-Co? Bo chyba właśnie powiedziałeś, ze Cię zawstydzam? Ciebie Zayna najlepszy towar w mieście?
-Em daj spokój jestem ciekawy.
-Tak jakoś wyszło. Z dziewczyna jest łatwiej. Jedna noc, jeden pocałunek. Nigdy więcej tej samej dziewczyny nie spotykasz. Jeden impuls.
-Ale jak? Te wszystkie dziewczyny są lesbijkami?
-Nie. Mają chłopaków tylko po prostu są na tyle ciekawe, ze chcą spróbować. - Zayn wyglądał teraz jakby na czymś uważnie się zastanawiał.
-Wszystko dobrze, czy Cię to przerasta?
-Właśnie teraz zrozumiałem dlaczego dziewczyny?
-Chyba ja zaczynam się gubić?
-Ty po prostu boisz się zaangażować. - Powiedział to w taki sposób jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.
-Nie prawda.
-Em oszukujesz sama siebie. Wcześniej czy później będziesz się zastanawiać dlaczego zrezygnowałaś.
-Z czego?
-Z miłości.
-To głupota.
-Emily prawie wiedzieliśmy czym jest miłość. Tylko, że prawie nigdy nie wystarczy.- Te słowa przebiły moje serce. Takie prawdziwe. Kilka słów które wywołały całą lawinę myśli.
Patrzyłam się w drzewa, które mijaliśmy. Ptaki na niebie tak wolne. Chciałabym być wolna od tego co mnie otacza. To nie był jednak ten czas. Nie mogłam teraz pożegnać się sama ze sobą.
 -Jesteśmy.- Zayn zaparkował na podjeździe przed dużym domem. Był niesamowity. Piękny. Podziwiałam każdy jego segment. Każdą kolumnę. Był idealny. Tylko ja nie potrafiłam podziwiać jego piękna dłużej niż minutę. Wiedziałam, że nawet jeśli coś jest tak piękne kryje coś więcej. Piękno okazuje się zwykłymi pozorami.
-Tutaj mieszka Lou?
- Super dom, prawda?
-Tak super. - powiedziałam i szłam za chłopakiem.
W środku było już sporo osób. Większości z zaproszonych osób nie znałam. Byli to znajomi Lou. Od razu widać było, że są starsi. Nie zabrakło kilku osób ze szkoły. Nie zabrakło także Harrego. Stał tam z Liamem i śmiał się z czegoś. Podeszliśmy do nich.
-Siema. - powiedział Zayn i uścisną dłonie przyjaciół.
-Cześć Stary i cześć Emily. - powiedział Liam i się uśmiechną.
-Hej Wam.
-Popatrzyłam na Harrego, który uśmiechał się tak samo gdy ostatni raz go widziałam. Był tak cholernie pewny siebie.
 „Ale prawie nigdy nie wystarczy” - Serio teraz? Moje myśli chciały kolejny raz rozpocząć bitwę. Mała iskra chcąca rozpalić ogień.
-Gdzie jest organizator?- Zapytałam.
-Trochę zajęty pilnowaniem własnych gości.- Odezwał się Harry.
-Jak zawsze.- Skomentował krótko Zayn.
-Chcecie coś do picia?
Wszyscy przytaknęliśmy i po chwili Zayn i Harry wrócili z piwem. Rozmowa okazała się zaskakująco łatwa. Jedno piwo później kolejne. Głośna muzyka, zapach alkoholu unoszący się w powietrzu.
-Idę zapalić. Em idziesz? - Zapytał Zayn.
-Nie.
-Jak chcesz. Zayn podszedł bliżej i pocałował mnie w policzek.
-Prawie nie wystarczy- wyszeptał mi do ucha.
-Harry uważnie nam się przyglądał. Zaczynałam mieć omamy. Uśmiechną się.
 Styles się uśmiechną gdy Zayn pocałował mnie w policzek. Co jest do cholery? Żyje w innym wymiarze czy jak?
-Jak Ci się podoba dom? - Zapytał Liam
-Jest świetny.
-Nie widziałaś najlepszego. W innej części domu jest basen. Tylko Louis bał się sama rozumiesz.
-Tak jasne. - Lekko się uśmiechnęłam.
-Harry ty możesz pokazać Emily resztę domu. Pewnie chciałaby go zobaczyć.
-Nie trzeba. - Nie chciałam zostać sama z nim.
-Chętnie.- powiedział Hazza.
Nie wiem jak się w to wpakowałam ale właśnie teraz szłam korytarzem tylko z Harrym. Nie było nikogo. Reszta domu była niedostępna dla innych. Głośna muzyka już tylko odbijała się echem o jasne ściany. Tylko teraz nie wiedziałam czy to muzyka czy moje własne serce tak głośno bije.
-Wymyśliłaś już jak mnie pokonasz?
-Mam plan.
-Zdradzisz mi go?
-Nie zdradzam moich planów wrogom.
-Auć zabolało.- Harry teatralnie położył rękę na wysokości serca.
-Słaby z Ciebie aktor. 
- Jestem za to lepszym graczem.
Weszliśmy do dużej sali. Szum wody i zapach chloru. Duży basen. Na powierzchni tafli wody unosiła się gęsta piana.
-Louis nie będzie zachwycony.- Powiedział Styles podchodząc bliżej. Zrobiłam to samo wpatrując się na tafle wody.
-To dla Ciebie tylko gra, prawda?- Znowu chciałam zniszczyć wszystko. Ból był taki uzależniający
-Nie jest.
-Daj spokój jestem tylko pionkiem. To dla ciebie wyzwanie. Jedno z wielu.- Powiedziałam i odwróciłam się do chłopaka. Zrobiłam krok do przodu. Może to był mój plan.
-Cholera, Emily ty teraz grasz. Plan masz wyjątkowo słaby. Dlaczego nie rozumiesz, że Cię kocham!- Styles zrobił krok do przodu.
-Dlaczego ty nie rozumiesz, że ja Cię nienawidzę! - Teraz to ja krzyknęłam.
-Zawsze to jakieś gorące uczucie. - powiedział chłopak. Kolejny krok do przodu.
-Takie gorące, ze zaraz tu spłonę. Nienawidzę Cię.- Krzyknęłam kolejny raz.
-Pomogę Ci się trochę ostudzić. - Chłopak przerzucił mnie sobie przez ramię. Wszystko działo się tak szybo, że nie nadążałam analizować co się dzieje dookoła mnie. Poczułam jak się topię.

 Woda wdzierała się do moich płuc. Poczułam czyjś mocy uścisk. Upragnione powietrze. Otworzyłam oczy, które teraz lekko piekły. Łapałam powietrze, wypluwając resztę wody.
Czułam silne dłonie obejmujące mnie w tali. Nie tonęłam. Unosiłam się w wodzie. Kolejna próba. Otworzyłam oczy. Obraz nie był już tak rozmazany a oczy nie piekły.
Serce stanęło. Poczułam jakbym kolejny raz tonęła. Harry był tak blisko. Za blisko. Jego dotyk mnie parzył. Widziałam jego twarz. Był tak blisko.
 -Oszalałeś?
-Bałem się, ze spłoniesz.
Tylko, że prawie nigdy nie wystarczy” Kolejny raz.
-Zawsze jesteś taki wygadany? 
-Tylko przy tobie. - Wpatrywaliśmy się w siebie. Paraliżujące dreszcze przechodziły przez moje ciało.  
-To nadal gra? 
-Twój ruch. 
-Oboje wiemy jaka jest prawda. - Harry przyciągnął mnie bliżej siebie. Teraz drżałam już nie tylko z zimna. 
-Spróbuj temu zaprzeczyć. - powiedział patrząc mi w oczy. Czułam się teraz naga. Jego wzrok przeszywał cała moją dusze. - Nie bawię się Twoimi uczuciami.
-Pokaż.- odpowiedziałam i chciałam dać szanse nie tylko sobie. Chciałam dać szanse światu. 
Był tak blisko. Z każda sekunda coraz bliżej. Położyłam dłonie na jego obojczyki. Jego skóra cały czas mnie parzyła. Szumiało mi w uszach. Jakaś cząstka mnie pragnęła tego dotyku. Tylko tego.
Zamknęłam oczy chcąc skupić wszystkie swoje myśli. To nie pomagało. 
Poczułam miękkie usta chłopaka na swoich. Miliony małych dreszczy przeszło po mojej skórze.
Teraz nie liczyło się już nic. Była ta chwila. Nawet jeśli tak bardzo chciałam siebie oszukać nie potrafiłam. Bo prędzej czy później będziemy się zastanawiać, dlaczego zrezygnowaliśmy.
Prawda jest taka i doskonale ją znaliśmy. Miłość to kłamstwo. Tylko dlaczego ja i on doskonale znaliśmy to uczucie. Przestałam się przejmować brakującym powietrzem. Wplotłam palce w mokre włosy Harrego. Ta chwila trwała dla nas. Wieczność nie była w tej chwili takim złym pomysłem. Wszystko odeszło. Oddałam każdy pocałunek. 
 
Tak jakby ta noc miała być pożegnaniem a zarazem początkiem i końcem. Liczyły się tylko teraz nasze połączone usta. To uczucie, które rozrywa Cie od środka. 
Przerwaliśmy pocałunek dopiero wtedy gdy zabrakło nam powietrza.
-Nie wypuszczę Cię.- powiedział Harry. 
-Mam nadzieję, nie umiem pływać. - powiedziałam i kolejny raz zatopiłam się w słodkich ustach chłopaka. 

~~~~
Buuuum ! 
Rozdział jest! Nagłówek nowy jest. Jestem bardzo ciekawa jak Wam sie podoba.  Spodziewaliście się takiej akcji? Ja nie a sama to piszę. Wyszło to tak samo z siebie. Jak zawsze. Dziękuje za tak wiele komentarzy i ponad 103443 wyświetlenia! Najpiękniejszy prezent pod słońcem! ♥
Teraz mogę iść już spać.
Pamiętajcie o jednej zasadzie
Czytasz = Komentujesz

Edytuj.
Lubie krytykę. 
Tylko jeśli piszecie, ze sa błędy to może odrobinę mi pomożecie i powiecie gdzie bo jeśli je robię to zazwyczaj ich nie zauważam. 
Do tego kolejny sukces. Dorobiłam sie hejtera.  To juz jestem sławna czy jeszcze nie? 
haha pozdrawiam ☻