Potrzebuje wiary.
Wszystko czego potrzebuje to odrobinę wiary. Chciałabym wiedzieć,
że będzie lepiej. Gdy otworzę oczy chce czuć, że jestem tutaj
gdzie powinnam. Jestem zmęczona czekaniem na koniec wszystkich tych
dni. Wiara jest wszystkim czego potrzebuje.
Czasami wydaje mi
się, ze to wszystko jest tyłka grą. Jestem pionkiem w jakiejś
wojnie światów. To takie nierealne. Ale przecież życia tez nie da
się wytłumaczyć. Żyjemy. To największa zagadka.
Oddychamy czymś
czego nie widzimy. Wierzymy, ze coś tam jest ale tak naprawę tego
nie wiemy.
Ja potrzebuje
nowego kierunku. Ponieważ zaczynam gubić drogę. Tą do prawdy, do
zrozumienia. Do bezwarunkowego szczęścia. Zgubiłam już już tak
wiele razy we własnych myślach. Chciałabym tak wiele zrozumieć.
Tylko dlaczego ogranicza mnie coś czego nie ma. Straciłam wiarę i
teraz tak bardzo jej potrzebuję.
Zamykam oczy i
widzę ciemność. Co jeśli to moja dusza, pozbawiona nadziei.
Kiedyś chciałam dla Ciebie umrzeć teraz chce umrzeć przez Ciebie.
Ciągle czułam
dotyk jego skóry. Czułam zapach mocnych perfum. Przegryzałam wargę
chcąc sama siebie ukarać. Chciałam ukarać siebie sama za to co
czuje. Było coś jeszcze co było silniejsze. Nie mogłam przegrać.
To było coś więcej niż zwykły zakład, którego tak naprawdę
nie było. To było w mojej głowie. Bariera, która nie chciała
opaść. Mogłam przegrać wszystko co miałam ale musiałam wygrać
coś co było teraz dla mnie najważniejsze. Chciałam wygrać sama
siebie. Poczuć, ze znów jestem sobą. Chciałam decydować tylko o
sobie.
Siedziałam w
kuchni. Wzięłam dwie jasne tabletki. Nie tak chciałam żyć.
Chciałam żeby ktoś mnie uderzył.
Dzwonek do drzwi.
Niechętnie wstałam z krzesła, które i wydawało się bardzo
wygodne.
-Em impreza!-
Przed moimi drzwiami stal Zayn. Szeroko się uśmiechając. Chwilowo
straciłam kontakt z otaczającym mnie światem.
-Nie spij-
powiedział Zayn dając mi buziaka w policzek i przepychając się
do środka mojego domu.
-Trochę mnie
zaskoczyłeś.- Powiedziałam wracając z nieznanych mi przestrzeni
mojej psychiki.
-Jeszcze nie
raz to zrobię.
Zayn siadł na
kanapie w salonie zabierając pilot ze stolika. Uważnie mu się
przyglądam. Śledziłam każdy jego ruch. Czul się bardziej
swobodnie niż ja we własnym domu. Usiadłam na fotelu.
- Jaka impreza?
-Louis ma
wolny dom i z okazji tego, ze za kilka dni znowu będziemy w szkole
robi imprezę.
Szkoła. Cholera
zapomniałam.
-Chyba
podziękuje.
-Em daj
spokój. Będzie fajnie. Lou ma duży dom, basen i w ogolę będzie
fajnie.
-Teraz to
martwię się tylko tym basenem.- lekko się skrzywiam.
-Zayn? - Albo
teraz albo nigdy.
-Tak?- Chłopak
skakał po kanałach.
-Znienawidzisz
mnie za to co teraz powiem. - Wyłączył telewizor i popatrzył na
mnie.
-Co się
dzieje?
-Ja nie chce
tego teraz robić. Nie chce żebyś marnował sobie życie z mojego
powodu.
-O czym ty
gadasz?
-Naprawdę
bardzo Cię lubię. - Brakowało mi słów. Krew szumiała mi w
uszach a serce prawie wyskakiwało z klatki piersiowej. - Jeśli ty
czujesz coś czego ja nigdy nie poczuję.
-Czekaj co?
-Zayn ja po
prostu bardzo Cie lubię jako przyjaciela ale nie potrafię Cię
pokochać. - Powiedziałam to. Czekałam na reakcje chłopaka.
Zrobiło mi się strasznie głupio.
-Em ty
głuptasie. Ja nie każe Ci się ze mną żenić. Jesteśmy
przyjaciółmi. - Lekko się uśmiechnęłam.
-Chodź do
mnie. -Powiedział chłopak. Zrobiłam to. Po sekundzie siedziałam
już na kolanach Zayna. - Teraz uważnie mnie posłuchaj. Mam
nadzieje, ze pokochasz kogoś bardzo bardzo mocno. Będziesz
szczęśliwa. Naprawdę tego chce ale proszę nie zabraniaj mi
zrobić tego od czasu do czasu. Poczułam miękkie usta chłopaka na
swoich. Oddałam pocałunek. Nawet jeśli to miałoby być
pożegnanie.
-Jesteś
najlepszy.
-Wiem. - Zayn
szeroko się uśmiechną. - Teraz zabieraj swój śliczny tyłek i
idź się ubierać. Idziemy na imprezę.
- Dziękuje. -
Pocałowałam chłopaka w policzek i pobiegłam do pokoju.
Wyciągnęłam
jakieś ciuchy z szafy. Nie to jednak teraz było ważne. Czułam
coś co przypomniało wdzięczność. Czułam się przez chwile
dobrze sama z sobą. Nie czułam do siebie odrazy. Chciałam żeby
ta chwila trwała jeszcze sekundę. Chciałam zapamiętać to uczucie
zanim wszystko zniszczę. Zanim zapomnę.
Zeszłam do
salonu gdzie czekał na mnie Zayn.
-Szybka
jesteś. - Powiedział chłopak.
-Idziemy?
-Proszę
bardzo. -Zayn wstał i gestem ręki zaprosił do wyjścia.
Jechaliśmy
rozmawiając o jakiś głupotach.
- Daleko jeszcze?
-Jakieś 40
minut. Lou mieszka trochę za miastem. Mam pytanie.
-Tak?
-Zawsze byłem
ciekawy jak to jest, że całujesz się też z dziewczynami.
Zawstydzasz mnie czasami.
-Co? Bo chyba
właśnie powiedziałeś, ze Cię zawstydzam? Ciebie Zayna najlepszy
towar w mieście?
-Em daj spokój
jestem ciekawy.
-Tak jakoś
wyszło. Z dziewczyna jest łatwiej. Jedna noc, jeden pocałunek.
Nigdy więcej tej samej dziewczyny nie spotykasz. Jeden impuls.
-Ale jak? Te
wszystkie dziewczyny są lesbijkami?
-Nie. Mają
chłopaków tylko po prostu są na tyle ciekawe, ze chcą spróbować.
- Zayn wyglądał teraz jakby na czymś uważnie się zastanawiał.
-Wszystko
dobrze, czy Cię to przerasta?
-Właśnie
teraz zrozumiałem dlaczego dziewczyny?
-Chyba ja
zaczynam się gubić?
-Ty po prostu
boisz się zaangażować. - Powiedział to w taki sposób jakby była
to najoczywistsza rzecz na świecie.
-Nie prawda.
-Em oszukujesz
sama siebie. Wcześniej czy później będziesz się zastanawiać
dlaczego zrezygnowałaś.
-Z czego?
-Z miłości.
-To głupota.
-Emily prawie
wiedzieliśmy czym jest miłość. Tylko, że prawie nigdy nie
wystarczy.- Te słowa przebiły moje serce. Takie prawdziwe. Kilka
słów które wywołały całą lawinę myśli.
Patrzyłam się w
drzewa, które mijaliśmy. Ptaki na niebie tak wolne. Chciałabym
być wolna od tego co mnie otacza. To nie był jednak ten czas. Nie
mogłam teraz pożegnać się sama ze sobą.
-Jesteśmy.-
Zayn zaparkował na podjeździe przed dużym domem. Był
niesamowity. Piękny. Podziwiałam każdy jego segment. Każdą
kolumnę. Był idealny. Tylko ja nie potrafiłam podziwiać jego
piękna dłużej niż minutę. Wiedziałam, że nawet jeśli coś
jest tak piękne kryje coś więcej. Piękno okazuje się zwykłymi
pozorami.
-Tutaj mieszka
Lou?
- Super dom,
prawda?
-Tak super. -
powiedziałam i szłam za chłopakiem.
W środku było
już sporo osób. Większości z zaproszonych osób nie znałam.
Byli to znajomi Lou. Od razu widać było, że są starsi. Nie
zabrakło kilku osób ze szkoły. Nie zabrakło także Harrego. Stał
tam z Liamem i śmiał się z czegoś. Podeszliśmy do nich.
-Siema. -
powiedział Zayn i uścisną dłonie przyjaciół.
-Cześć Stary
i cześć Emily. - powiedział Liam i się uśmiechną.
-Hej Wam.
-Popatrzyłam
na Harrego, który uśmiechał się tak samo gdy ostatni raz go
widziałam. Był tak cholernie pewny siebie.
„Ale prawie nigdy nie wystarczy” -
Serio teraz? Moje myśli chciały kolejny raz rozpocząć bitwę.
Mała iskra chcąca rozpalić ogień.
-Gdzie jest organizator?-
Zapytałam.
-Trochę zajęty pilnowaniem
własnych gości.- Odezwał się Harry.
-Jak zawsze.- Skomentował krótko
Zayn.
-Chcecie coś do picia?
Wszyscy przytaknęliśmy i po chwili
Zayn i Harry wrócili z piwem. Rozmowa okazała się zaskakująco
łatwa. Jedno piwo później kolejne. Głośna muzyka, zapach
alkoholu unoszący się w powietrzu.
-Idę zapalić. Em idziesz? -
Zapytał Zayn.
-Nie.
-Jak chcesz. Zayn podszedł bliżej
i pocałował mnie w policzek.
-Prawie nie wystarczy- wyszeptał
mi do ucha.
-Harry uważnie nam się
przyglądał. Zaczynałam mieć omamy. Uśmiechną się.
Styles się
uśmiechną gdy Zayn pocałował mnie w policzek. Co jest do
cholery? Żyje w innym wymiarze czy jak?
-Jak Ci się podoba dom? - Zapytał
Liam
-Jest świetny.
-Nie widziałaś najlepszego. W
innej części domu jest basen. Tylko Louis bał się sama
rozumiesz.
-Tak jasne. - Lekko się
uśmiechnęłam.
-Harry ty możesz pokazać Emily
resztę domu. Pewnie chciałaby go zobaczyć.
-Nie trzeba. - Nie chciałam zostać
sama z nim.
-Chętnie.- powiedział Hazza.
Nie wiem jak się w to wpakowałam ale
właśnie teraz szłam korytarzem tylko z Harrym. Nie było nikogo.
Reszta domu była niedostępna dla innych. Głośna muzyka już
tylko odbijała się echem o jasne ściany. Tylko teraz nie
wiedziałam czy to muzyka czy moje własne serce tak głośno bije.
-Wymyśliłaś już jak mnie
pokonasz?
-Mam plan.
-Zdradzisz mi go?
-Nie zdradzam moich planów wrogom.
-Auć zabolało.- Harry teatralnie
położył rękę na wysokości serca.
-Słaby z Ciebie aktor.
-
Jestem za to lepszym graczem.
Weszliśmy do dużej sali. Szum wody i
zapach chloru. Duży basen. Na powierzchni tafli wody unosiła się
gęsta piana.
-Louis nie będzie zachwycony.-
Powiedział Styles podchodząc bliżej. Zrobiłam to samo wpatrując
się na tafle wody.
-To dla Ciebie tylko gra, prawda?-
Znowu chciałam zniszczyć wszystko. Ból był taki uzależniający
-Nie jest.
-Daj spokój jestem tylko pionkiem.
To dla ciebie wyzwanie. Jedno z wielu.- Powiedziałam i odwróciłam
się do chłopaka. Zrobiłam krok do przodu. Może to był mój
plan.
-Cholera, Emily ty teraz grasz.
Plan masz wyjątkowo słaby. Dlaczego nie rozumiesz, że Cię
kocham!- Styles zrobił krok do przodu.
-Dlaczego ty nie rozumiesz, że ja
Cię nienawidzę! - Teraz to ja krzyknęłam.
-Zawsze to jakieś gorące uczucie.
- powiedział chłopak. Kolejny krok do przodu.
-Takie gorące, ze zaraz tu spłonę.
Nienawidzę Cię.- Krzyknęłam kolejny raz.
-Pomogę Ci się trochę ostudzić.
- Chłopak przerzucił mnie sobie przez ramię. Wszystko działo się
tak szybo, że nie nadążałam analizować co się dzieje dookoła
mnie. Poczułam jak się topię.
Woda wdzierała się do moich płuc.
Poczułam czyjś mocy uścisk. Upragnione powietrze. Otworzyłam
oczy, które teraz lekko piekły. Łapałam powietrze, wypluwając
resztę wody.
Czułam silne dłonie obejmujące mnie
w tali. Nie tonęłam. Unosiłam się w wodzie. Kolejna próba.
Otworzyłam oczy. Obraz nie był już tak rozmazany a oczy nie
piekły.
Serce stanęło. Poczułam jakbym
kolejny raz tonęła. Harry był tak blisko. Za blisko. Jego dotyk
mnie parzył. Widziałam jego twarz. Był tak blisko.
-Oszalałeś?
-Bałem się, ze spłoniesz.
„Tylko,
że prawie nigdy nie wystarczy” Kolejny raz.
-Zawsze
jesteś taki wygadany?
-Tylko
przy tobie. - Wpatrywaliśmy się w siebie. Paraliżujące dreszcze
przechodziły przez moje ciało.
-To
nadal gra?
-Twój
ruch.
-Oboje
wiemy jaka jest prawda. - Harry przyciągnął mnie bliżej siebie.
Teraz drżałam już nie tylko z zimna.
-Spróbuj
temu zaprzeczyć. - powiedział patrząc mi w oczy. Czułam się
teraz naga. Jego wzrok przeszywał cała moją dusze. - Nie bawię
się Twoimi uczuciami.
-Pokaż.-
odpowiedziałam i chciałam dać szanse nie tylko sobie. Chciałam
dać szanse światu.
Był
tak blisko. Z każda sekunda coraz bliżej. Położyłam dłonie na
jego obojczyki. Jego skóra cały czas mnie parzyła. Szumiało mi w
uszach. Jakaś cząstka mnie pragnęła tego dotyku. Tylko tego.
Zamknęłam
oczy chcąc skupić wszystkie swoje myśli. To nie pomagało.
Poczułam
miękkie usta chłopaka na swoich. Miliony małych dreszczy przeszło
po mojej skórze.
Teraz
nie liczyło się już nic. Była ta chwila. Nawet jeśli tak bardzo
chciałam siebie oszukać nie potrafiłam. Bo
prędzej czy później będziemy się zastanawiać, dlaczego
zrezygnowaliśmy.
Prawda jest taka i doskonale ją znaliśmy.
Miłość to kłamstwo. Tylko dlaczego ja i on doskonale znaliśmy to
uczucie. Przestałam się przejmować brakującym powietrzem.
Wplotłam palce w mokre włosy Harrego. Ta chwila trwała dla nas.
Wieczność nie była w tej chwili takim złym pomysłem. Wszystko
odeszło. Oddałam każdy pocałunek.
Tak jakby ta noc miała być
pożegnaniem a zarazem początkiem i końcem. Liczyły się tylko
teraz nasze połączone usta. To uczucie, które rozrywa Cie od
środka.
Przerwaliśmy
pocałunek dopiero wtedy gdy zabrakło nam powietrza.
-Nie
wypuszczę Cię.- powiedział Harry.
-Mam
nadzieję, nie umiem pływać. - powiedziałam i kolejny raz zatopiłam
się w słodkich ustach chłopaka.
~~~~
Buuuum !
Rozdział jest! Nagłówek nowy jest. Jestem bardzo ciekawa jak Wam sie podoba. Spodziewaliście się takiej akcji? Ja nie a sama to piszę. Wyszło to tak samo z siebie. Jak zawsze. Dziękuje za tak wiele komentarzy i ponad 103443 wyświetlenia! Najpiękniejszy prezent pod słońcem! ♥
Teraz mogę iść już spać.
Pamiętajcie o jednej zasadzie
Czytasz = Komentujesz
♥
Edytuj.
Lubie krytykę.
Tylko jeśli piszecie, ze sa błędy to może odrobinę mi pomożecie i powiecie gdzie bo jeśli je robię to zazwyczaj ich nie zauważam.
Do tego kolejny sukces. Dorobiłam sie hejtera. To juz jestem sławna czy jeszcze nie?
haha pozdrawiam ☻