wtorek, 20 sierpnia 2013

25. Zawsze to jakieś gorące uczucie.

        Potrzebuje wiary. Wszystko czego potrzebuje to odrobinę wiary. Chciałabym wiedzieć, że będzie lepiej. Gdy otworzę oczy chce czuć, że jestem tutaj gdzie powinnam. Jestem zmęczona czekaniem na koniec wszystkich tych dni. Wiara jest wszystkim czego potrzebuje.
Czasami wydaje mi się, ze to wszystko jest tyłka grą. Jestem pionkiem w jakiejś wojnie światów. To takie nierealne. Ale przecież życia tez nie da się wytłumaczyć. Żyjemy. To największa zagadka.
Oddychamy czymś czego nie widzimy. Wierzymy, ze coś tam jest ale tak naprawę tego nie wiemy.
Ja potrzebuje nowego kierunku. Ponieważ zaczynam gubić drogę. Tą do prawdy, do zrozumienia. Do bezwarunkowego szczęścia. Zgubiłam już już tak wiele razy we własnych myślach. Chciałabym tak wiele zrozumieć. Tylko dlaczego ogranicza mnie coś czego nie ma. Straciłam wiarę i teraz tak bardzo jej potrzebuję.
Zamykam oczy i widzę ciemność. Co jeśli to moja dusza, pozbawiona nadziei. Kiedyś chciałam dla Ciebie umrzeć teraz chce umrzeć przez Ciebie.
Ciągle czułam dotyk jego skóry. Czułam zapach mocnych perfum. Przegryzałam wargę chcąc sama siebie ukarać. Chciałam ukarać siebie sama za to co czuje. Było coś jeszcze co było silniejsze. Nie mogłam przegrać. To było coś więcej niż zwykły zakład, którego tak naprawdę nie było. To było w mojej głowie. Bariera, która nie chciała opaść. Mogłam przegrać wszystko co miałam ale musiałam wygrać coś co było teraz dla mnie najważniejsze. Chciałam wygrać sama siebie. Poczuć, ze znów jestem sobą. Chciałam decydować tylko o sobie.
Siedziałam w kuchni. Wzięłam dwie jasne tabletki. Nie tak chciałam żyć. Chciałam żeby ktoś mnie uderzył.
Dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam z krzesła, które i wydawało się bardzo wygodne.
-Em impreza!- Przed moimi drzwiami stal Zayn. Szeroko się uśmiechając. Chwilowo straciłam kontakt z otaczającym mnie światem.
 -Nie spij- powiedział Zayn dając mi buziaka w policzek i przepychając się do środka mojego domu.
-Trochę mnie zaskoczyłeś.- Powiedziałam wracając z nieznanych mi przestrzeni mojej psychiki.
-Jeszcze nie raz to zrobię.
Zayn siadł na kanapie w salonie zabierając pilot ze stolika. Uważnie mu się przyglądam. Śledziłam każdy jego ruch. Czul się bardziej swobodnie niż ja we własnym domu. Usiadłam na fotelu.
- Jaka impreza?
-Louis ma wolny dom i z okazji tego, ze za kilka dni znowu będziemy w szkole robi imprezę.
Szkoła. Cholera zapomniałam.
-Chyba podziękuje.
-Em daj spokój. Będzie fajnie. Lou ma duży dom, basen i w ogolę będzie fajnie.
-Teraz to martwię się tylko tym basenem.- lekko się skrzywiam.
-Zayn? - Albo teraz albo nigdy.
-Tak?- Chłopak skakał po kanałach.
-Znienawidzisz mnie za to co teraz powiem. - Wyłączył telewizor i popatrzył na mnie.
-Co się dzieje?
-Ja nie chce tego teraz robić. Nie chce żebyś marnował sobie życie z mojego powodu.
-O czym ty gadasz?
-Naprawdę bardzo Cię lubię. - Brakowało mi słów. Krew szumiała mi w uszach a serce prawie wyskakiwało z klatki piersiowej. - Jeśli ty czujesz coś czego ja nigdy nie poczuję.
-Czekaj co?
-Zayn ja po prostu bardzo Cie lubię jako przyjaciela ale nie potrafię Cię pokochać. - Powiedziałam to. Czekałam na reakcje chłopaka. Zrobiło mi się strasznie głupio.
-Em ty głuptasie. Ja nie każe Ci się ze mną żenić. Jesteśmy przyjaciółmi. - Lekko się uśmiechnęłam.
-Chodź do mnie. -Powiedział chłopak. Zrobiłam to. Po sekundzie siedziałam już na kolanach Zayna. - Teraz uważnie mnie posłuchaj. Mam nadzieje, ze pokochasz kogoś bardzo bardzo mocno. Będziesz szczęśliwa. Naprawdę tego chce ale proszę nie zabraniaj mi zrobić tego od czasu do czasu. Poczułam miękkie usta chłopaka na swoich. Oddałam pocałunek. Nawet jeśli to miałoby być pożegnanie.
-Jesteś najlepszy.
-Wiem. - Zayn szeroko się uśmiechną. - Teraz zabieraj swój śliczny tyłek i idź się ubierać. Idziemy na imprezę.
- Dziękuje. - Pocałowałam chłopaka w policzek i pobiegłam do pokoju.
Wyciągnęłam jakieś ciuchy z szafy. Nie to jednak teraz było ważne. Czułam coś co przypomniało wdzięczność. Czułam się przez chwile dobrze sama z sobą. Nie czułam do siebie odrazy. Chciałam żeby ta chwila trwała jeszcze sekundę. Chciałam zapamiętać to uczucie zanim wszystko zniszczę. Zanim zapomnę.
Zeszłam do salonu gdzie czekał na mnie Zayn.
-Szybka jesteś. - Powiedział chłopak.
-Idziemy?
-Proszę bardzo. -Zayn wstał i gestem ręki zaprosił do wyjścia.
Jechaliśmy rozmawiając o jakiś głupotach.
- Daleko jeszcze?
-Jakieś 40 minut. Lou mieszka trochę za miastem. Mam pytanie.
-Tak?
-Zawsze byłem ciekawy jak to jest, że całujesz się też z dziewczynami. Zawstydzasz mnie czasami.
-Co? Bo chyba właśnie powiedziałeś, ze Cię zawstydzam? Ciebie Zayna najlepszy towar w mieście?
-Em daj spokój jestem ciekawy.
-Tak jakoś wyszło. Z dziewczyna jest łatwiej. Jedna noc, jeden pocałunek. Nigdy więcej tej samej dziewczyny nie spotykasz. Jeden impuls.
-Ale jak? Te wszystkie dziewczyny są lesbijkami?
-Nie. Mają chłopaków tylko po prostu są na tyle ciekawe, ze chcą spróbować. - Zayn wyglądał teraz jakby na czymś uważnie się zastanawiał.
-Wszystko dobrze, czy Cię to przerasta?
-Właśnie teraz zrozumiałem dlaczego dziewczyny?
-Chyba ja zaczynam się gubić?
-Ty po prostu boisz się zaangażować. - Powiedział to w taki sposób jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.
-Nie prawda.
-Em oszukujesz sama siebie. Wcześniej czy później będziesz się zastanawiać dlaczego zrezygnowałaś.
-Z czego?
-Z miłości.
-To głupota.
-Emily prawie wiedzieliśmy czym jest miłość. Tylko, że prawie nigdy nie wystarczy.- Te słowa przebiły moje serce. Takie prawdziwe. Kilka słów które wywołały całą lawinę myśli.
Patrzyłam się w drzewa, które mijaliśmy. Ptaki na niebie tak wolne. Chciałabym być wolna od tego co mnie otacza. To nie był jednak ten czas. Nie mogłam teraz pożegnać się sama ze sobą.
 -Jesteśmy.- Zayn zaparkował na podjeździe przed dużym domem. Był niesamowity. Piękny. Podziwiałam każdy jego segment. Każdą kolumnę. Był idealny. Tylko ja nie potrafiłam podziwiać jego piękna dłużej niż minutę. Wiedziałam, że nawet jeśli coś jest tak piękne kryje coś więcej. Piękno okazuje się zwykłymi pozorami.
-Tutaj mieszka Lou?
- Super dom, prawda?
-Tak super. - powiedziałam i szłam za chłopakiem.
W środku było już sporo osób. Większości z zaproszonych osób nie znałam. Byli to znajomi Lou. Od razu widać było, że są starsi. Nie zabrakło kilku osób ze szkoły. Nie zabrakło także Harrego. Stał tam z Liamem i śmiał się z czegoś. Podeszliśmy do nich.
-Siema. - powiedział Zayn i uścisną dłonie przyjaciół.
-Cześć Stary i cześć Emily. - powiedział Liam i się uśmiechną.
-Hej Wam.
-Popatrzyłam na Harrego, który uśmiechał się tak samo gdy ostatni raz go widziałam. Był tak cholernie pewny siebie.
 „Ale prawie nigdy nie wystarczy” - Serio teraz? Moje myśli chciały kolejny raz rozpocząć bitwę. Mała iskra chcąca rozpalić ogień.
-Gdzie jest organizator?- Zapytałam.
-Trochę zajęty pilnowaniem własnych gości.- Odezwał się Harry.
-Jak zawsze.- Skomentował krótko Zayn.
-Chcecie coś do picia?
Wszyscy przytaknęliśmy i po chwili Zayn i Harry wrócili z piwem. Rozmowa okazała się zaskakująco łatwa. Jedno piwo później kolejne. Głośna muzyka, zapach alkoholu unoszący się w powietrzu.
-Idę zapalić. Em idziesz? - Zapytał Zayn.
-Nie.
-Jak chcesz. Zayn podszedł bliżej i pocałował mnie w policzek.
-Prawie nie wystarczy- wyszeptał mi do ucha.
-Harry uważnie nam się przyglądał. Zaczynałam mieć omamy. Uśmiechną się.
 Styles się uśmiechną gdy Zayn pocałował mnie w policzek. Co jest do cholery? Żyje w innym wymiarze czy jak?
-Jak Ci się podoba dom? - Zapytał Liam
-Jest świetny.
-Nie widziałaś najlepszego. W innej części domu jest basen. Tylko Louis bał się sama rozumiesz.
-Tak jasne. - Lekko się uśmiechnęłam.
-Harry ty możesz pokazać Emily resztę domu. Pewnie chciałaby go zobaczyć.
-Nie trzeba. - Nie chciałam zostać sama z nim.
-Chętnie.- powiedział Hazza.
Nie wiem jak się w to wpakowałam ale właśnie teraz szłam korytarzem tylko z Harrym. Nie było nikogo. Reszta domu była niedostępna dla innych. Głośna muzyka już tylko odbijała się echem o jasne ściany. Tylko teraz nie wiedziałam czy to muzyka czy moje własne serce tak głośno bije.
-Wymyśliłaś już jak mnie pokonasz?
-Mam plan.
-Zdradzisz mi go?
-Nie zdradzam moich planów wrogom.
-Auć zabolało.- Harry teatralnie położył rękę na wysokości serca.
-Słaby z Ciebie aktor. 
- Jestem za to lepszym graczem.
Weszliśmy do dużej sali. Szum wody i zapach chloru. Duży basen. Na powierzchni tafli wody unosiła się gęsta piana.
-Louis nie będzie zachwycony.- Powiedział Styles podchodząc bliżej. Zrobiłam to samo wpatrując się na tafle wody.
-To dla Ciebie tylko gra, prawda?- Znowu chciałam zniszczyć wszystko. Ból był taki uzależniający
-Nie jest.
-Daj spokój jestem tylko pionkiem. To dla ciebie wyzwanie. Jedno z wielu.- Powiedziałam i odwróciłam się do chłopaka. Zrobiłam krok do przodu. Może to był mój plan.
-Cholera, Emily ty teraz grasz. Plan masz wyjątkowo słaby. Dlaczego nie rozumiesz, że Cię kocham!- Styles zrobił krok do przodu.
-Dlaczego ty nie rozumiesz, że ja Cię nienawidzę! - Teraz to ja krzyknęłam.
-Zawsze to jakieś gorące uczucie. - powiedział chłopak. Kolejny krok do przodu.
-Takie gorące, ze zaraz tu spłonę. Nienawidzę Cię.- Krzyknęłam kolejny raz.
-Pomogę Ci się trochę ostudzić. - Chłopak przerzucił mnie sobie przez ramię. Wszystko działo się tak szybo, że nie nadążałam analizować co się dzieje dookoła mnie. Poczułam jak się topię.

 Woda wdzierała się do moich płuc. Poczułam czyjś mocy uścisk. Upragnione powietrze. Otworzyłam oczy, które teraz lekko piekły. Łapałam powietrze, wypluwając resztę wody.
Czułam silne dłonie obejmujące mnie w tali. Nie tonęłam. Unosiłam się w wodzie. Kolejna próba. Otworzyłam oczy. Obraz nie był już tak rozmazany a oczy nie piekły.
Serce stanęło. Poczułam jakbym kolejny raz tonęła. Harry był tak blisko. Za blisko. Jego dotyk mnie parzył. Widziałam jego twarz. Był tak blisko.
 -Oszalałeś?
-Bałem się, ze spłoniesz.
Tylko, że prawie nigdy nie wystarczy” Kolejny raz.
-Zawsze jesteś taki wygadany? 
-Tylko przy tobie. - Wpatrywaliśmy się w siebie. Paraliżujące dreszcze przechodziły przez moje ciało.  
-To nadal gra? 
-Twój ruch. 
-Oboje wiemy jaka jest prawda. - Harry przyciągnął mnie bliżej siebie. Teraz drżałam już nie tylko z zimna. 
-Spróbuj temu zaprzeczyć. - powiedział patrząc mi w oczy. Czułam się teraz naga. Jego wzrok przeszywał cała moją dusze. - Nie bawię się Twoimi uczuciami.
-Pokaż.- odpowiedziałam i chciałam dać szanse nie tylko sobie. Chciałam dać szanse światu. 
Był tak blisko. Z każda sekunda coraz bliżej. Położyłam dłonie na jego obojczyki. Jego skóra cały czas mnie parzyła. Szumiało mi w uszach. Jakaś cząstka mnie pragnęła tego dotyku. Tylko tego.
Zamknęłam oczy chcąc skupić wszystkie swoje myśli. To nie pomagało. 
Poczułam miękkie usta chłopaka na swoich. Miliony małych dreszczy przeszło po mojej skórze.
Teraz nie liczyło się już nic. Była ta chwila. Nawet jeśli tak bardzo chciałam siebie oszukać nie potrafiłam. Bo prędzej czy później będziemy się zastanawiać, dlaczego zrezygnowaliśmy.
Prawda jest taka i doskonale ją znaliśmy. Miłość to kłamstwo. Tylko dlaczego ja i on doskonale znaliśmy to uczucie. Przestałam się przejmować brakującym powietrzem. Wplotłam palce w mokre włosy Harrego. Ta chwila trwała dla nas. Wieczność nie była w tej chwili takim złym pomysłem. Wszystko odeszło. Oddałam każdy pocałunek. 
 
Tak jakby ta noc miała być pożegnaniem a zarazem początkiem i końcem. Liczyły się tylko teraz nasze połączone usta. To uczucie, które rozrywa Cie od środka. 
Przerwaliśmy pocałunek dopiero wtedy gdy zabrakło nam powietrza.
-Nie wypuszczę Cię.- powiedział Harry. 
-Mam nadzieję, nie umiem pływać. - powiedziałam i kolejny raz zatopiłam się w słodkich ustach chłopaka. 

~~~~
Buuuum ! 
Rozdział jest! Nagłówek nowy jest. Jestem bardzo ciekawa jak Wam sie podoba.  Spodziewaliście się takiej akcji? Ja nie a sama to piszę. Wyszło to tak samo z siebie. Jak zawsze. Dziękuje za tak wiele komentarzy i ponad 103443 wyświetlenia! Najpiękniejszy prezent pod słońcem! ♥
Teraz mogę iść już spać.
Pamiętajcie o jednej zasadzie
Czytasz = Komentujesz

Edytuj.
Lubie krytykę. 
Tylko jeśli piszecie, ze sa błędy to może odrobinę mi pomożecie i powiecie gdzie bo jeśli je robię to zazwyczaj ich nie zauważam. 
Do tego kolejny sukces. Dorobiłam sie hejtera.  To juz jestem sławna czy jeszcze nie? 
haha pozdrawiam ☻ 

środa, 7 sierpnia 2013

24. Boisz się mojej bliskości

       Dwa szybkie oddechy. Dwa serca bijące całkiem innym rytmem. Spojrzenia, które nigdy nie powinny się spotkać. Tajemnica, która znamy tylko my. Nikt nie pozna tego co kryją dwie obce dusze. Jak ziemia i niebo. Jak woda i ogień. Tysiące iskier. Mogliśmy podpalić świat. Od jednej iskry przecież wszystko zaczyna płonąc. Nie zostałoby nic. Tylko po co? Przecież nie warto spalać mostów. Każdy ma jakąś historię. Każdy czuje czasami smutek i radość. Każdy doświadczył tak ludzkich uczuć. Nikt jednak nas nie nauczył jak powinniśmy żyć. Nie pokazał nam czy miłość zawsze jest tym właściwym uczuciem. Miłość dla wielu to stan szczęścia. Co jeśli dla mnie jest bezsensownym uczuciem, które zaśmieca moja głowę. Kłamstwo za kłamstwem. Tysiąc myśli pojawiających się w mojej głowie. Bałagan, którego nie da się tak po prostu posprzątać.
Siedziałam w samochodzie i czekałam aż Pan Styles łaskawie wsiądzie. Zrobił to po chwili.
-Zachowujesz się jak obrażona księżniczka.
 -Ja wybacz. Nie mogę tutaj tupać nogą!- Nic nie odpowiedział po prostu odpalił silnik i jechał przed siebie.
-Gdzie jedziemy?- zapytałam nudząc się.
-Nie wiem jeszcze- myślałam, ze się przesłyszałam.
-O czym ty do cholery mówisz? To gdzie jest mój ojciec ma zadzwonić czy jak?
-On nawet nie wie, ze tutaj jesteś.- Prawie dostałam ataku paniki. Chciałam uciec, a serce zaczęło bić szybciej.
-Pojebało Cię?- tylko te słowa przyszły mi do głowy. Wyrażał więcej niż chciałabym powiedzieć.
-Spokojnie. Przecież nie jestem zabójcą ani gwałcicielem. - Harry wydawał się być ta cała sytuacja bardzo rozbawiony. A ja zastanawiałam się czy ucieczka z jadącego samochodu albo uderzenie Hazzy w ta jego pusta głowę nie spowoduje wypadku.
- Zatrzymaj się!
-Nie mam zamiaru. - Nadal mówił tym swoim spokojnym głosem.
-Jeśli ty się nie zatrzymasz to ja wysiądę.
-Jak chcesz to zrobić? Zabiłabyś się.
-Już raz prawie mi się udało, może warto spróbować jeszcze raz. - Harry zacisną mocniej pieści na kierownicy.
Harry zjechał na pobocze i zatrzymał samochód. Ta chwila wystarczyła żebym odpięła pasy i wysiadła z samochodu jednak drzwi były zablokowane.
Spojrzałam na chłopaka. Cały czas siedział z zaciśniętymi dłońmi na kierownicy.
-Nigdy więcej tego nie rób. - powiedział stanowczo. Pomimo tego, ze nie powiedział co dokładnie mam nie robić ja doskonale wiedziałam. Jego głos, który powodował u mnie dreszcze.
-Myślisz, ze moim marzeniem było zabicie się? Myślisz, że ja to do cholery zaplanowałam? Żeby zrobić Ci na złość? Jesteś taki zapatrzony w siebie, że nie potrafisz dostrzec nic więcej. Liczysz się tylko ty i Twoje chore pragnienia!- Miałam dość. Właśnie teraz potrzebowałam to wszystko z siebie wyrzucić.
-Jesteś zwykła świnią. Mam nadzieje, ze będziesz ze sobą szczęśliwy. Pieprzony Narcyz...- Nie dane mi było dokończyć. Harry złapał moja twarz dłonią w taki sposób, ze kciukiem zakrył mi usta.
Jego twarz znalazła się bardzo blisko mojej. Poczułam strach i miałam wrażenie, ze przestałam oddychać. Czułam jego oddech na moich ustach.
-Myślisz, że ja do cholery planowałem, ze się w Tobie zakocham? Mówisz, ze jestem egoistą. Ty największa egoistka jaka znam. Wiesz od kogo się tego wszystkiego nauczyłem? Od Ciebie. Bawiłaś się zawsze uczuciami. - Złość płynęła każda moja żyłą. Próbowałam wyrwać się z jego uścisku. Byłam jednak bezradna. Harry złapał mnie za nadgarstki.
-Nie Emily! Ja już mam dosyć tej zabawy. Nie gram dłużej według Twoich zasad. Mam swoje i albo się ich nauczysz albo przegrasz. - Przejechał kciukiem po moich ustach a moje ciało wariowało. Samowolnie rozchyliłam wargi. Nie potrafiłam odnaleźć się pośród tych wszystkich słów chłopaka. Zgubiłam własne myśli. Zmienił się. Nie był już tym zadym chłopcem. Może był mężczyzną.
-Nawet jeśli nie możesz tego zaakceptować. To jest moje uczucie nie obchodzi mnie Twoje. Wiesz dlaczego? Bo jestem pieprzonym egoista który cholernie Cię kocha!- Zabrał dłoń.
-Jeśli chcesz wysiadaj. - Pokręciłam przecząco głową. Harry odpalił silnik i jechał przed siebie.
-Mam nadzieje, ze złamie twoje cholerne serduszko na milion kawałków. Chce patrzeć jak się rozpadasz kawałek po kawałku. - Uśmiechał się co powodowało, ze czułam jeszcze większy gniew.
-Gdzie jedziemy?
-Skoro mam być porywaczem to raczej się nie dowiesz.
-Cudownie. - Kolejny raz się uśmiechną.
Jechaliśmy nie dłużej niż dziesięć minut. Harry zatrzymał samochód przy McDonaldzie.
-Serio?
-Jestem głodny. Idziesz czy zostajesz?
Wysiadłam z samochodu krzyżując ręce. Nadal nie wiem jak to się stało, ze siedziałam przy stoliku z Harrym. Siedziałam tam i jadłam frytki.
-Tamta dziewczyna zaraz Cię przeleci wzrokiem. - Wskazałam na brunetkę siedzącą razem z koleżankami.

 Gapiła się na Hazze.
-Przynajmniej ładna jest? - zapytał chłopak gryząc hamburgera.
-Nie. Wygląda jak starsza wersja Naomi Black.
- Czyli ma duże cycki. - Przewróciłam tylko oczami. Popatrzyłam na nieznajoma dziewczynę. Ta tylko spiorunowała mnie wzrokiem. Pewnie już kilka razy zginęłam w jej myślach.
-Długo jeszcze masz zamiar to jeść? Ta kretynka zaraz mnie pobije.
-To dziwne nie leci na Ciebie? - Zapytał Harry z tym swoim głupim uśmieszkiem. 
  Zobaczyłam to w jego oczach coś co już kiedyś widziałam. Poczułam się jak idiotka.
-To jest ten Twój plan?- Zaczęłam się śmiać.
-Jaki plan?
-Udajesz głupiego czy jak? Myślisz, ze jak spędzimy razem ten dzień to ja wybaczę Ci. Zakumulujemy się czy co? Jesteś taki żałosny.
- Tak bardzo się mylisz. - powiedział chłopak oszukując chyba sam siebie.
-Jeśli dalej chcesz udawać ta szopkę to lepiej zawieź mnie do domu ponieważ nie mam zamiaru dłużej się w to bawić.
-Jak chcesz. - Harry wstał. Wyrzucił resztki po naszych zamówieniach.
Kolejny raz siedziałam w tym cholernym samochodzie. Miałam nadzieje, ze do domu dotrę jak najszybciej. Miałam ta nieprzyjemność mieszkać w tym mieście już jakiś czas a nadal nie wiedziałam gdzie jestem.
-Stałaś się strasznie zdzirowata. - Powiedział zatrzymując się na pierwszych światłach.
-Ja?
-Chyba nie ja. -Gdybym tylko mogła już dawno bym go uderzyła. Było to jednak niebezpieczne ponieważ chłopak prowadził.
-Jaka mam być? Udawać, że świetnie się bawiłam?
-Mogłabyś.
-Miałam inne plany.
-Z Zaynem.
-Nie Twoja sprawa.
-Nawet nic do niego nie czujesz.
-Skąd ty możesz wiedzieć co ja czuje? Jesteś moim pieprzonym psychiatrą?
Harry zatrzymał samochód przed moim domem. Jak najszybciej wysiadłam z samochodu. Kilka głębokich oddechów.
Zamknęłam oczy chcąc pozbierać myśli. Kiedy je otworzyłam stal przede mną Harry. Kolejny raz w niebezpiecznie bliskiej odległości.
-Boisz się. - nie odpowiedziałam patrzyłam się tylko w jego rozbawione oczy. - Boisz się mojej bliskości. - moje chciało chyba zaczęło drżeć.
-Boisz się, że Cię dotknę i będziesz chciała jeszcze więcej. Boisz się, ze zrobię tak.- Harry dotkną dłonią mojego policzka a ja traciłam kontrolę. Szybki dreszcz przeszedł po moimi ciele.
-Chcesz więcej? - Nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Krzyczałam sama do siebie w myślach.
 Harry przysuną się jeszcze bliżej.
Zrób coś. Rusz się! Krzyczałam sama do siebie.
-Jeden jeden!- Krzyknęłam i odepchnęłam chłopaka. Jak najszybciej uciekłam do domu. Ostatni raz spojrzałam za siebie i zobaczyłam Hazze, który szeroko się uśmiecha.

Wiedziałam, ze przegrałam tą rundę ale to był dopiero początek. Nie dam tak łatwo się pokonać. 

 ~~~~ 
Jestescie cudowni! Dziekuje Wam za kazdy komentarz! Za kazdy wywołany u mnie usmiech! 

Edytuj!
Robię porządki w polecanych i jesli chcecie sie tam znaleźć to wysyłajcie swoje zgłoszenia na aska [linki pod nagłówkiem]. Wybiorę kilka kilkanaście blogów. Zostawiacie bardzo dużo linków i nie zawsze mogę to ogarnąć teraz będę miała taką okazję! Postaram się każdy przeczytać i skomentować. Tylko zostawcie linki na asku.Tutaj nie potrzebuje spamu.  Pozdrawiam ♥