Siedziałem na pustym korytarzu
wpatrując się w zamknięte drzwi. Mijały godziny. Czasami miałem
wrażenie, że mijają miesiące a może nawet lata. Czas prawie się
zatrzymał.
Zeszłej nocy obudził mnie Phil.
Zawiózł do domu. Kazał się najeść, wyspać i wykapać. Byłem
mu z jednej strony wdzięczny. Jego spokój i opanowanie. Chciałem
być tak silny jak on. Miałem osiemnaście lat. Co ja mogłem. Nie
potrafiłem zapanować nad własnymi emocjami.
Jedna zapłakana osoba właśnie szła
szybko w kierunku jakiejś sali. Pustymi oczami wpatrywałem się w
ten obraz.
Tego ranka byłem już u mamy. Czuła
się dobrze. Jutro wypisują ją do domu. Ja nadal siedziałem.
Chyba straciłem rozum. Czułem się
jak cholerny dzieciak, który nie potrafi się odnaleźć pierwszego
dnia w przedszkolu.
-Co musimy zrobić?- Usłyszałem
znajomy głos.
-Potrzebuje terapii.
Ojciec Emily rozmawiał z jakimś
lekarzem. Rozmawiali o blondynce, która ciągle była nieprzytomna.
Lekarz powiedział, że już dzisiaj powinna się wybudzić. Ta myśl
nie dawała mi spokoju. Co dalej. Czy da się zaplanować taką
rozmowę. Milion scenariuszy przewijało się przez moje myśli. Co
dalej?
Jakie słowa naprawią to co
spieprzyłem.
-Musi porozmawiać z terapeuta. -
Powtarzał lekarz.
-Leki nie pomogą?
-Nie możemy ryzykować, że zrobi to
ponownie.
-Czyli co możemy zrobić?
-Powinniście ją państwo umieścić
ja na kilka tygodni w Ośrodku pomocy. Powinna porozmawiać z innymi
osobami, które przechodzą przez to co ona.
-Muszę porozmawiać o tym z jej
matka.- Każde kolejne słowo wywoływało u mnie jeszcze większa
panikę. Chcą ja zamknąć. Uznają ja za wariatkę. To wszystko
moja wina. Czułem się ja śmieć. Zniszczyłem najważniejsza
osobę w moim życiu.
Phil musi porozmawiać z jej matką.
To nie będzie takie łatwe. Kate jak się okazało jest w Europie.
Może nie radziła sobie z tym
wszystkim. Ona po prostu uciekała.
-Jeśli państwo już decydujecie
proszę dać mi znać.
-Dobrze dziękuję.
Rozmowa dobiegła końca. Usłyszałem
kroki, które stawały się coraz cichsze. Ojciec Emily również
nie miał łatwo. Starał się być w dwóch miejscach jednocześnie.
Ja siedziałem pod drzwiami sali. Nie pozwolono mi wejść.
Starałem się ułożyć w plan w
mojej głowie. Scenariusz jednak był jeden. Nie było w nim
szczęśliwego zakończenia.
Zamknąłem oczy. Próbowałem uspokoić
myśli. Straciłem kontakt ze światem.
Nagle spokój, który udało mi się
odbudować runą jak domek z kart.
-Co z Em?- usłyszałem znajomy
głos. Otworzyłem oczy próbując wydobyć z siebie jakiś
racjonalny dźwięk.
-Bez zmian.
-Kochasz ja?- Pierwszy strzał w
moje serce
-Tak.- Popatrzyłem na Zayna, który
lekko się skrzywił.
-Zayn?
-Co?
-Kochasz ją?
-Chyba.-Kolejny strzał w serce.
-To mamy problem.
-Cholerny problem- odpowiedział
mój przyjaciel.
-Co zrobimy?
-Nie wiem.
- Ona po prostu wybierze.
-Nie widzisz, ze ona już dawno
wybrała. - Nie rozumiałem słów Zayna. - Wybrała Ciebie.
Nie potrafiłem wydobyć z siebie
słowa. Słowa wypowiedziane przez chłopaka odbijały się w mojej
głowie powodując potworny ból.
-Starałem się obwiniać Ciebie.
Obwiniałem nawet siebie. Rozumiałem, ze to to wszystko było od
dawna w niej. Jesteście cholernie poprani. Stworzyliście sobie
swój własny świat w którym jesteście tylko wy. Byleś jej
przyjacielem. Stałeś się kimś kim nigdy nie miałeś być.
-Teraz ty jesteś jej przyjacielem
a ja jestem tym kretynem przez, którego to zrobiła.
-Jestem też Twoim przyjacielem
pomimo tego i nie mogę patrzeć jak się obwiniasz.
-Dziękuje.
- Jak to się stało co? To całe bagno.
-Nie wiem.
-Pamiętasz jak się poznaliśmy?
Wszystkie imprezy nasze. Każda dziewczyna nasza. Żadna nie mogła
nas mieć tylko dla siebie.
-Teraz jedna dziewczyna ma nas obu.
-Muszę zapalić.
-Gdybym palił to tez bym to
zrobił.- uśmiechnąłem się do przyjaciela. Ten odwzajemnił
gest.
Zayn wstał z krzesełka i wyszedł w
kierunku jednego z wyjść.
Ja znowu zostałem sam. Po kilku
minutach zobaczyłem jak w moim kierunku zmierza lekarz.
Nie zwracając na mnie uwagi wszedł
do sali gdzie leżała Emily.
Odruchowo wstałem z miejsca. Drzwi
znowu się tworzyły. Stał w nich ten sam mężczyzna co wcześniej.
-Co z nią?- zapytałem.
-Możesz już wejść Emily się
przebudza.- Tyle wystarczyło aby moje serce zaczęło bić jak
szalone. Nie potrzebowałem więcej, Wyminąłem lekarza i wszedłem
do sali. Patrzyłem się na leząca na łóżku dziewczynę. Jej
policzki nie były już tak blade jak wcześniej. Do sali weszła
kolejna osoba. Zayn stanął obok mnie.
Wpatrywaliśmy się bez słowa przed
siebie. Próbowałem dostrzec każdy najmniejszy szczegół. Linie
na ekranie jakiegoś urządzenia z każdą minuta stawały się
jeszcze bardziej nierówne.
Klatka piersiowa dziewczyny unosiła
się w równym tempie.
Drobny ruch reki, który spowodował
drżenie całego mojego ciała.
Stałem jak sparaliżowany. Zayn
zachował jednak zimna krew, Podszedł go łózka dziewczyny. Usiadł
na krzesełku obok. Każdy jego ruch był coraz bardziej niepewny.
Złapał drobną dłoń blondynki.
Krew zaczęła szumieć mi w uszach.
Każdy mój nerw pragną dostać się jak najbliżej dziewczyny.
Ciało jednak nie reagowało.
Emily zacisnęła lekko palce na dłoni
Zayna.
Otworzyła lekko oczy. Ja straciłem resztki świadomości.
Tysiące myśli pojawiało się w mojej głowie.
Dziewczyna mrużyła oczy. Jasne
światło raziło jej wrażliwe spojówki.
-Witaj księżniczko -Spokojny i
czuły głos rozległ się po całym pomieszczeniu.
Dziewczyna nadal próbując zrozumieć
co dookoła się niej dzieje nawet nie popatrzyła na Zayna.
Próbowała odnaleźć odpowiedz w
otaczającym ja pomieszczeniu. Zatrzymała swój wzrok na dłoni.
Podniosła ja na wysokość oczu i
uważnie się jej przyglądała.
-Gdzie ja jestem?- Zapytała
dziewczyna lekko zachrypniętym głosem.
-W szpitalu, próbowałaś popełnić
samobójstwa zeszłej nocy. -W sali rozległ się kolejny głos.
Lekarz staną bliżej łóżka
dziewczyny.
Emily zamknęła oczy. Tak jakby
próbowała przypomnieć sobie zdarzenia z wczorajszej nocy.
-Muszę zadać Ci kilka pytań.- znowu
odezwał się lekarz.
Blondynka otworzyła oczy. Tym razem
swój wzrok przeniosła na Zayna. Ten lekko się uśmiechną.
-Nie chce żeby tutaj był. -
wyszeptała cicho dziewczyna. Wzrok mojego przyjaciela dodatkowo
uświadomił mnie w przekonaniu, że mówiła o mnie.
Uczucia w środku mnie wariowały.
Czułem złość, radość i straszny ból.
-Zaraz wrócę dobrze?- Powiedział
Zayn i nie czekając na odpowiedz wstał z krzesełka i szedł w
moja stronę.
Nie musiał nic mówić. Nawet nie
miałem siły się teraz z nim kłócić zresztą jaki to miałoby
sens.
-Zrozumiałem. - Wyszedłem z sali.
Zayn zamkną za nami drzwi. -Jak mam to naprawić?- Zapytałem mając
nadzieję, że mój przyjaciel potrafi odpowiedzieć mi na to
pytanie.
-Nie wiem ale bardziej spieprzyć
tego już nie możesz.
-Bardzo pocieszające.
-Będzie dobrze stary.
-Oni ją zamknął.
-O czym ty mówisz?
-Słyszałem jak Phil rozmawia z
lekarzem.
-Nie mogą tego zrobić bez jej
zgody.
-Po tym wszystkim chyba mogą.
-W takim razie będziemy musieli
coś wymyślić.
W tym też momencie przyszedł ojciec
Emily. Siedzieliśmy z Zaynem przed sala. Nadal próbowaliśmy
zrozumieć jak doszło do tego wszystkiego. Czy potrafi ktoś
odpowiedzieć na te wszystkie pytania? Na jedno najważniejsze. Co
dalej?
Wiedzieliśmy doskonale, ze nikt tego
nie wie. Z każda kolejną minutą czułem przepełniającą moje
ciało złość. Lekarz wyszedł i powiedział, że nie możemy już
widywać się z Emily. Przynajmniej przez jakiś czas aż dojdzie do
siebie.
W tej chwili dziękowałem, że akurat
Zayn próbował mnie uspokoić. Miałem ochotę uderzyć tego
nienormalnego lekarza.
Każde kolejne słowa sprawiały, że
dłonie zaczęły mi drzeć.
Słowa, które ciągle pojawiały się
w mojej głowie. „Idźcie do domu. Będziecie mogli ją zobaczyć
dopiero za kilka tygodni”
Jakich tygodni do cholery? Ja muszę
porozmawiać z nią teraz!
-Wymyślimy coś- usłyszałem głos
przyjaciela, który próbuje odciągnąć mnie od drzwi sali.
Próbowałem uspokoić oddech.
Wiedziałem, ze muszę coś wymyślić. Nie mogę stracić jej
kolejny raz.