Czasami wszystko dzieje się za szybko.
Nie nadążamy z analizowaniem sytuacji. Działamy pod wpływem
impulsu. Jedna iskra, która rozpala ogień. Wszystko dzieje się tak
szybko. Jest za późno. Nie potrafimy wydostać się z tego pożaru.
Próbujemy uratować resztki siebie. Nie jestem feniksem. Nie
powstanę z tych popiołów. Jestem tylko człowiekiem. Pragnę
całego świata. Mam chore ambicje i marzenia. Większość z nich
nigdy się nie spełni. Jestem słaba. Oszukuje siebie i innych.
Kłamię, przeklinam wszystko. Potrzebuje ciszy. Ranię sama siebie i
innych. Zatraciłam swoją wiarę ale i tak właśnie tutaj wyznaje
wszystkie swoje grzechy. Robię rachunek sumienia przed sama sobą.
Chciałabym kolejny raz oszukać siebie. Wmówić sobie, że
postępuję słusznie.
Wybiegłam z domu. Nie uciekałam.
Byłam cholernie spóźniona. Kolejny raz spojrzałam na zegarek.
Dwadzieścia minut spóźniona. Tylko dlaczego tak bardzo mi na tym
zależało. Jaki to miało sens. Walczyłam z myślami. Próbowałam
wymyślić jakiś sensowy powód dlaczego się spóźniłam. I
dlaczego właśnie w tej chwili tak bardzo zależało mi na
punktualności. Próbowałam chociaż raz zrobić coś normalnie. Bez
załamań nerwowych, kłótni i poczucia winy.
Nie mogłam dłużej biec. Szybszy
krok. Czekał dwadzieścia minut. Poczeka kolejne dziesięć.
Lenistwo i słaba kondycja kolejny raz wygrywały. Próbowałam
zebrać myśli i przeanalizować dzisiejszy poranek.
Dźwięk wiadomości. Jedna od Zayna.
Dlaczego ja się zgodziłam? Coś ciągnęło mnie do tego miejsca.
Nawet jeśli sama sobie zaprzeczałam to było jak narkotyk.
Potrzebuje odwyku.
Jedna dawka. Zayn nie musiał mnie
długo namawiać żebym się zgodziła. Musiałam tylko ta przyjść
i spędzić z nimi resztę dnia. Jedyny problem jaki teraz nie dawał
mi spokoju było pytanie. Kto jest tym pieprzonym magnesem, który
tak bardzo mnie tam przyciąga.
Moje życie to mało popularna
telenowela.
Oddychaj! Dlaczego
muszę tyle myśleć. Analizować każdą sytuacje kilkanaście razy.
Układać scenariusze.
Jak
miałam ułożyć jakikolwiek plan. Jeszcze jedna wiadomość, która
zrujnowała mi starannie ułożony plan dnia. Nie była od Zayna.
„Wygrałaś
bitwę. Przegrasz wojnę”
Harry
Słowa
odbijały się echem w mojej głowie. Zastanawiałam się teraz czy
mam jeszcze tam mózg. Jeśli byłby tam to nigdy bym się nie
zgodziła tam przyjść.
Kolejny
raz w tym tygodniu stałam przed tymi cholernymi drzwiami.
Nie bądź tchórzem! Jeden
wdech i wydech. Wchodzę. Otworzyły się drzwi a ja znajdowałam się
w centrum zainteresowania.
-Cześć.
- wydusiłam z siebie.
-Hej
miło Cie widzieć!- Krzyknął Niall powracając do strojenia
gitary.
-Jesteś
bardzo punktualna- Powiedział Zayn z drwiącym uśmiechem.
Przewróciłam tylko oczami.
-Ze
mną się nie przywitasz?- powiedział chłopak podchodząc do mnie.
-Cześć
Liam.- uścisnęłam go. W pomieszczeniu przebywała jeszcze jedna
osoba.
-
Mnie nie uściskasz siostrzyczko? - Powiedział Styles.
-Wolałabym
uścisnąć jeża.
-Czasami
mam wrażenie, że się nienawidzicie.- Powiedziała Liam
-Wydaje
Ci się- odpowiedział Harry. Popatrzyłam na Zayna, który wyglądał
jakby zaraz miał stamtąd uciec.
-
Zayn nie będzie dzisiaj burzy. - Miałam nadzieje, ze zrozumie.
-Jasne,
ze nie będzie. Dzisiaj ma świecić słonce. Dlaczego rozmawiamy o
pogodzie?- Dopytywał się Niall.
Zayn
zrozumiał. Pościł mi oczko. Zrobiło się jakoś dziwnie. Może
odrobinę niezręcznie. Przytłaczała mnie obecność innych.
-Właśnie!-
Krzyknął Liam jakby właśnie o czymś sobie przypomniał.
Popatrzyliśmy na niego jak na wariata. Może nie byłam jedyna.
-Harry
mówiłeś, ze musisz kupić garnitur i koszule. Skoro ja nie mam
czasu. Niall już się umówił to może Emily i Zayn z tobą pójdą.
- Spanikowałam. Nie potrafiłam wydobyć z siebie słowa.
Zayn
chyba to zauważył.
-Tak
się składa, ze my tez jesteśmy umówieni. -Ja byłem pierwszy.
Dawno nie widziałem się z Amy. Powiedział Blondyn wstając.
-Spełnij
obowiązek siostry i pomóż bratu wybrać koszulę. - Dobrze, ze
nie jadłam śniadania. Z trudem powstrzymywałam odruch wymiotny.
Rodzeństwo. To słowo powodowało mdłości.
-Serio
jesteśmy umówienie- ciągnął Zayn.
-Harry
uśmiech.- powiedział Niall.
-Dobra
dobra! Tylko niech on przestanie się szczerzyc jak koń! - Hazza od
razu spoważniał. Natomiast Liam i Niall powstrzymywali
śmiech. Zayn tylko uważnie mi się przyglądał.
-Zaczekamy
na zewnątrz.- Powiedziałam i wyciągnęłam chłopaka za rękę.
-Jesteś
tego pewna?
-Kupi
ta durna koszule i będziemy mieli spokój.
-Miałem
inne plany.
-Jakie?
-Zachowam
to na specjalna okazje.
-Powiedz
mi.
-
Nie.
-No
powiedz- nie odpuszczałam. Podeszłam jak najbliżej. Zayn złapał
mnie w pasie i przyciągnął jeszcze bliżej siebie.
Nie
wiedziałam czy tego chce. Chciałam żeby było miło. Lekko
zamknęłam oczy. Zamiast miękkich ust chłopaka usłyszałam
irytujący głos.
-Możemy
jechać.
-Odsunęłam
się od chłopaka.
-Poczeka.
-Chodź.-
lekko się uśmiechnęłam i wsiadłam do samochodu. Usiadłam na
tylnym siedzeniu.
Poczułam
mocne perfumy Harrego. Były takie ładne.
-Nie
wygrasz. - rozległ się głos Harrego.
-Już
wygrałam
-
Nie tym razem
-O
co gramy?- popatrzyłam w lusterko. Harry tez w nie patrzył.
-O
uczucia. - Odwróciłam wzrok.
Do
samochodu wsiadł Zayn.
-To
gdzie jedziemy stary?
-Do
centrum.
-Po
cholerę Ci w ogóle ta koszula?- Przysłuchiwałam się rozmowie.
-
Zapytaj się mojej matki. - Byli tacy normalni. Dwoje najlepszych
przyjaciół. Ja to wszystko psułam.
Wyłączyłam
się na etapie, która drużyna jest lepsza i dlaczego przegrali.
Nawet nie wiem kto. Nie interesuje się sportem. Nie wnosił nic do
mojego życia. Może to był ten błąd. Nie miałam nic co mogłoby
mi zajmować czas.
-Jesteśmy.
- wysiadłam z samochodu. Zobaczyłam przed sobą duży budynek.
Jeszcze więcej ludzi.
-Muszę
do łazienki.- Powiedział Zayn.
-To
idź. - odezwał się od niechcenia Hazza. Zayn spojrzał na mnie.
-Idź
bo będziemy musieli sprzątać. - posłałam mu lekki uśmiech.
-Zaraz
wracam. - Chłopka pobiegł w stronę toalet a ja z Harrym weszliśmy
do sklepu.
-Czego
szukamy? - odezwałam się pierwsza.
-Koszuli.
-To
już wiem.
-Jakiej?-
Zaczynał mnie denerwować.
-Ładnej.
- Przewróciłam oczami.
-Pamiętasz
jak kiedyś kupowałaś sukienkę i gdy zapinałem Ci zamek
przytrzasnąłem Ci włosy i zaczęłaś krzyczeć i jakaś babka
przyszła i powiedziała, ze to nie miejsce na takie zabawy? -
Doskonale pamiętałam. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Pamiętam
wyrwałeś mi garść włosów.
-
Było fajnie. - Było kiedyś. Już nie wróci.
-Może
być?- pokazałam chłopakowi białą koszule. Pokiwał tylko głową.
Podałam mu wieszak. Harry poszedł do przymierzalni a ja czekałam
przed. Stukałam noga w rytm jakiejś głupiej piosenki.
-Gdzie
jest Zayn? - mówiłam sama do siebie.
-Tutaj.
-Poczułam jak obejmuje mnie od tyłu.
-Już
myślałam, ze się tam utopiłeś. - Zayn odwrócił mnie w swoja
stronę.
-Tęskniłabyś.
-Tak
bardzoooo
-Nie
zabrałbym Cię tam gdzie miałem dzisiaj.
-Gdzie?
-Niespodzianka.
-Powiedz
mi.
-Przekonaj
mnie. - Zbliżyłam się do chłopaka. Lekko musnęłam ustami jego.
-Powiedz!-
Zayn przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Miękkie usta
chłopaka dotykały moich.
-Nie-
wyszeptał gdy na chwile oderwał nasze usta.
-Obrażam
się.- Powiedziała i odsunęłam się. Odwróciłam głowę w
stronę przymierzalni. Stał tam Harry i jakaś kobieta poprawiająca
mu kołnierzyk. Cholera musiał to wszystko widzieć.
Odwrócił
głowę.
Poczułam się dziwnie. Dlaczego? Nie powinna się tak
czuć.
Stał
tam w tej pieprzonej białej koszuli. Nie on nie może być tym
magnesem. Dwa różne bieguny. Pomocy!
-Idealna.-
Co ja mówię. Dlaczego na głos. Podeszłam bliżej.
-Mówiłam,
ze powinien Pan ja wziąć. - odezwała się ekspedientka, która
miała długie nogi. Jakieś 23 lata i maślane oczka do Hazzy. To
zazdrość. Niemożliwe!
-Skoro
tak Pani mówi. - Chłopak szeroko się do niej uśmiechnął.
Nie
odezwał się, nie spojrzał. Po prostu kolejny raz wszedł do
przymierzalni.
-Da
sobie już rade. -Powiedział Zayn łapiąc mnie za rękę.
-Najwyraźniej.
Wyszliśmy
z centrum.
-Słuchasz
mnie?
-Co?
-Mówiłem,
ze jutro możemy iść do kina.
-Tak
chętnie- uśmiechnęłam się ale nie było to przekonywujące.
Czasami
miałam wrażenie, ze nie potrafię rozmawiać. Nie mogę podtrzymać
najprostszej rozmowy. Kontakt z druga osoba jest taki trudny.
-Możemy
już jechać?- Powiedział Harry podchodząc do nas.
- My
z Em chyba się przejdziemy.- Chłopak lekko się skrzywił gdy
zobaczył nasze splecione dłonie.
-Zapomniałem
Ci powiedzieć, że twój ojciec ma jakieś ważne sprawy i chciał
żebyś wróciła ze mną.
-Trudno
załatwi to kiedy indziej.
-Powiedziałem,
że cie przywiozę- Nie dawał za wygrana Hazza.
-W
takim razie mógł to załatwiać ze mną.
-Em
może powinnaś jechać jutro się spotkamy.
-Nie
może mnie traktować jak dziecko.
-Zobaczymy
się jutro dobrze a teraz jedz. - Powiedział Zayn i szybko mnie
pocałował.
-Cześć.
Wpatrywałam
się w oddalającego się chłopaka i próbowałam ułożyć plan.